Rodzinna niedziela Giertycha dla rządowych kierowców i ochroniarzy oznaczała ciężką harówkę. Musieli się zerwać rano i dwoma samochodami ruszyć na Mazury. Nie miało to jednak nic wspólnego z podróżą służbową. Gnali na złamanie karku, by jednym bmw mógł pod kościół podjechać wicepremier, a drugą - jego teść! - ujawnia "Fakt".
Czemu miała służyć ta pokazówka? "Fakt" sugeruje, że Giertychowi pomyliła się rola wicepremiera z... królem. I tak też się zachowuje! Polaków traktuje jak swoich poddanych, którym mówi, jak mają spędzać wolny czas - pisze gazeta. Tylko współpracowników żal...
Pozostaje mieć nadzieję, że premier nie będzie dzielił rodzin na lepsze i gorsze. Mające prawo do odpoczynku i będące na usługach wicepremiera.