Tobiasz Niemiro w ubiegłym tygodniu przekazał dziennikarzom kopie materiałów z procesu byłej wicepremier i minister finansów. Wśród nich znalazły się m.in. meldunki TW Beata i inne dokumenty SB. Nie chciał ujawnić, w jaki sposób je zdobył. Nie potrafił też wyjaśnić, dlaczego trafiły właśnie do niego. Tym bardziej że nie zna, ani nigdy nie spotkał Zyty Gilowskiej. Dziś o tym, co wie - jako świadek - opowie prokuratorom.

Pieczątki na dokumentach wskazują, że ktoś je skopiował już po tym, jak trafiły do Sądu Lustracyjnego. A dostęp do tych materiałów ma tylko kilka osób uczestniczących w procesie.

Gdańska prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie domniemanego szantażu lustracyjnego Zyty Gilowskiej. Po tym, jak w czerwcu Rzecznik Interesu Publicznego oskarżył ją o kłamstwo lustracyjne, Gilowska została zdymisjonowana z rządu Kazimierza Marcinkiewicza. Jej zdaniem, zarzut współpracy z bezpieką miał jeden cel: wyeliminowanie jej z rządu. "Nie byłam agentką" - zaprzecza Gilowska.