Taśmy nagrali ochroniarze Aleksandra Gudzowatego podczas wspólnych obiadów biznesmana i naczelnego "Gazety Wyborczej" Adama Michnika - doniosło dziś o tym "Życie Warszawy" i "Trybuna". O czym rozmawiali przy dobrym jedzeniu? O całej masie artykułów szkalujących Gudzowatego, które ukazywały się na łamach "Wyborczej". Być może także o tym, że "Gazeta" musiała wejść w konszachty ze specsłużbami, które za rządów Leszka Millera chciały pogrążyć Gudzowatego, bliskich i jego firmę "Bartimpex".
"<Gazeta Wyborcza> była liderem czarnego PR, siłą rzeczy musiałem mu o tym powiedzieć" - tak Gudzowaty tłumaczy w radiu Zet sens swoich rozmów z Michnikiem.
Feralne taśmy są już w rękach warszawskiej Prokuratury Apelacyjnej. I to właśnie tu Aleksander Gudzowaty przez ostatnie trzy dni wyczerpująco opowiadał o spotkaniach z naczelnym "Wyborczej".
Teraz czas na Adama Michnika. Role się więc odwróciły - ten, który zasłynął jako pierwszy demaskator afer RP - nagrywając propozycję łapówki, którą chciał mu dać Lew Rywin - znalazł się po drugiej stronie. Teraz ma się stawić u oskarżyciela 30 października.
"Wyborcza" broni się, że Gudzowaty ma obsesję.
Służby specjalne maczały palce w publikacjach "Gazety Wyborczej" wymierzonych we mnie - stwierdził biznesmen Aleksander Gudzowaty w rozmowie z radiem RMF. Wcześniej w radiu Zet przyznał, że specsłużby groziły jemu i jego synowi. U źródeł tego zamieszania leżą taśmy z nagraniem rozmów Gudzowatego z Adamem Michnikiem - szefem "Wyborczej".
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama