Co tam jeden człowiek, gdy ma się ich w partii aż tylu! Grunt to pomóc sojusznikom - to pewnie dewiza Jarosława Kaczyńskiego, który właśnie lekką ręką oddał parlamentarzystę - Piotra Cybulskiego. Właśnie jednego posła potrzebował Jan Bestry - szef partii "uciekinierów" z Samoobrony - by miała ona 15 przedstawicieli w Sejmie i mogła dzięki temu utrzymać status klubu parlamentarnego.

Pomagać bliźniemu - słuszna rzecz, tylko jak musi się z tym czuć "środek pomocy", czyli poseł Cybulski? Na razie nie zwierza publicznie - widocznie musi przetrawić decyzję prezesa Kaczyńskiego. Za to w jego imieniu chętnie wypowiada się nowa koleżanka z Ruchu Ludowo-Narodowego.

"On należał kiedyś do KPN, do Sejmu startował z listy Platformy Obywatelskiej i w PiS nie czuł się do końca dobrze. Doszedł więc do wniosku, że dopiero w naszym klubie będzie mógł odnaleźć brakującą cząstkę siebie" - wyjaśnia w metafizyczny sposób "Życiu Warszawy" posłanka Halina Molka.

Ruch Ludowo-Narodowy popadł w tarapaty i groziła mu likwidacja, bo w poniedziałek opuściło go dwóch posłów - Zygmunt Wrzodak i Marian Daszyk.