Aż huczy od plotek. A wszystko za sprawą dwóch osób: Kazimierza Marcinkiewicza, który po przegranych wyborach na prezydenta Warszawy rozgląda się za pracą, i Zyty Gilowskiej, która ponoć szykuje się na stanowisko prezesa Narodowego Banku Polskiego.
Minister finansów wiele razy w rozmowach z dziennikarzami podkreślała, że jeśli Marcinkiewicz wejdzie do rządu, ona z niego wyjdzie. Tym bardziej że podobno dostała propozycję kierowania NBP. A w rządzie i zarządzie centralnego banku Polski jednocześnie być nie może.
Premier dementował pogłoski o tym, że były premier ma objąć resort finansów, ale nie wyklucza tego m.in. Liga Polskich Rodzin. Sam Marcinkiewicz nie chciał rozmawiać z dziennikarzami.
Według rzecznika rządu, Marcinkiewicz teraz rozważy propozycję premiera. "Wkrótce ma dać odpowiedź, teraz jest na urlopie" - dodał rzecznik.
Wcześniej Jarosław Kaczyński mówił, że jeśli dojdzie do zmiany w rządzie, to nieprędko. Bo trzeba dać niedawnemu kandydatowi na prezydenta stolicy wytchnienie po kampanii wyborczej.