5 mln 966 tys. zł chce zobaczyć na swoim koncie Jacek Walczykowski, a 5 mln 387 przydałoby się Zbigniewowi Wróblowi. Plus odsetki. Razem około 12 mln zł. Dokładnej kwoty, która znalazła się w pozwach, nie chcą podać ani władze Orlenu, ani sami zainteresowani.

Byli prezesi nazywani są często polskimi szejkami. Obracali się w najbardziej wpływowych kręgach politycznych, a Wróbel założył nawet ekskluzywny klub miłośników whisky i cygar. Dziś, kiedy popsuła się polityczna koniunktura, domagają się od państwowej spółki astronomicznych odszkodowań.

"Pozwy od byłych prezesów? Nic o tym nie słyszałem" - rzecznik PKN Orlen Dawid Piekarz udawał wczoraj, że o sprawie odszkodowań dowiedział się od reportera DZIENNIKA. Tymczasem do sądu arbitrażowego przy Krajowej Izbie Gospodarczej pozwy wpłynęły w ubiegłym roku, gdy spółce szefował Igor Chalupec. Orlen nie poinformował o nich akcjonariuszy, choć jako spółka giełdowa powinien wydać komunikat.

"Wywiązałem się z zapisu w kontrakcie, który przewiduje zakaz działalności konkurencyjnej" - mówi Zbigniew Wróbel. "Należy mi się z tego tytułu odszkodowanie. Nie mogę ujawnić jego wysokości, bo kontrakt jest poufny" - dodaje.

Władze Orlenu oficjalnie roszczenia Wróbla odrzucają, ale po cichu przyznają, że jakieś pieniądze z tytułu zakazu konkurencji mu się należą. Do walki z byłymi prezesami spółka wynajęła renomowane kancelarie adwokackie: White & Case i Clifford Chance. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że Orlen jest gotów zapłacić Wróblowi 2 mln zł. Ten jednak żąda trzy razy więcej.

Inaczej jest w przypadku Jacka Walczykowskiego. Orlen odrzuca w całości pozew jako bezzasadny. Prawnicy spółki tłumaczą, że Walczykowski nigdy formalnie nie został powołany na prezesa. Dlaczego? Bo 29 lipca 2004 r., po całonocnym posiedzeniu, kontrakt z nim podpisało zaledwie dwóch członków rady nadzorczej: Jan Waga i Ryszard Ławniczak. Rada ich, co prawda, do tego upoważniła, ale nie miała takiego prawa. O popełnieniu przestępstwa przez radę nadzorczą Orlenu poinformował płocką prokuraturę Donald Tusk (PO), gdy kandydował na prezydenta. Prokuratura jednak śledztwo umorzyła.

"Kontrakt z Jackiem Walczykowskim jest nieważny" - twierdzi Dawid Piekarz. Walczykowski, który w Orlenie był postrzegany jako człowiek z nadania najbogatszego Polaka Jana Kulczyka, zapewnia, że został wybrany zgodnie z procedurami.

"Nie podano mi żadnej przyczyny odwołania" - powiedział DZIENNIKOWI Jacek Walczykowski. Wiadomo, że była to decyzja polityczna. Dochodzę odszkodowania za zerwany kontrakt. Nie mogę ujawnić kwoty, bo wtedy Orlen pozwałby mnie za naruszenie tajemnicy spółki. Podpisałem standardowy kontrakt, podobny miał prezes Wróbel.

Prawnicy Orlenu twierdzą jednak, że kontrakt był niestandardowy, gdyż przewidywał wielomilionowe odszkodowania za jego zerwanie. Domagają się odrzucenia pozwu m.in. "z powodu rażącego naruszenia zasad współżycia społecznego".