To oznacza, że nie będzie mógł strajkować. Do końca miesiąca minister zbiera opinie o swoim projekcie. Te, które dotychczas napłynęły, są bardzo zróżnicowane. Protestują lekarze i małe placówki zagrożone zamknięciem.

Idea stworzenia sieci wydaje się słuszna. Oferta w polskich szpitalach zbyt często odbiega od potrzeb pacjentów. Za dużo jest m.in. oddziałów dziecięcych, ginekologiczno-położniczych i zakaźnych, a za mało przeznaczonych dla ludzi starszych, niedołężnych, z oddziałami kardiologicznymi, onkologicznymi i chorób wewnętrznych. W sumie 7,5 tysiąca szpitalnych łóżek musi się przekwalifikować na inną specjalizację albo zostanie zlikwidowane.

Na poziomie województw o tym, który szpital wejdzie do sieci, decydować będą rady regionalne. Ich propozycje będzie weryfikowała rada krajowa. Ostateczna decyzja będzie należeć do ministra zdrowia.
Irena Faroń, dyrektor szpitala w Dusznikach-Zdroju, który z powodu otwarcia w sąsiedztwie wielospecjalistycznego szpitala w Polanicy, jest zagrożony likwidacją, ostrzega, że małe miejscowości czeka dramat.

"Likwidacja małych szpitali, które nie spełniają ministerialnych wymogów oznacza, że np. do najbliższego oddziału dziecięcego ludzie będą musieli dojeżdżać 40 km. Kto udzieli pomocy, gdy dziecko zachoruje? W karetkach pogotowia praktycznie już jeżdżą tylko ratownicy. Ambulatoria przy pogotowiach dawno zlikwidowano. Jedyną szansą zapewnienia opieki po zlikwidowaniu szpitali będzie zorganizowanie tam całodobowej opieki medycznej z możliwością dowiezienia do szpitala. Ale o tym w projekcie ustawy o sieci szpitali nie ma ani słowa" - tłumaczy dyrektor Faroń.

Krytycznie o pomyśle ministra wyraża się też Krzysztof Bukiel z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy. Twierdzi on, że projekt resortu zdrowia to powrót do socjalizmu, ręcznego sterowania z góry. Jest też zaprzeczeniem wolnego rynku usług medycznych, którego życzyliby sobie lekarze.

Paweł Trzciński, rzecznik ministra zdrowia, odpowiada na to, że gdyby wolny rynek radził sobie z problemami związanymi ze zdrowiem, to niepotrzebna byłaby publiczna służba zdrowia. Zapowiada, że już w przyszłym miesiącu projekt trafi pod obrady rządu. Jeśli rząd go zaakceptuje, trafi do Sejmu.

Małgorzata Stryjska, posłanka PiS z sejmowej komisji zdrowia ocenia, że projekt jest dobry i ma duże szanse poparcia. Przypomina, że wszystkie szpitale mają szanse na wejście do sieci. "Te, które będą chciały się przekwalifikować, mogą otrzymać pożyczki z budżetu państwa. Mniejsze szpitale mogą się ze sobą łączyć i przedstawić wspólną ofertę" - przypomina posłanka.

"Bać się mogą tylko złe szpitale, które nie potrafią dobrze gospodarzyć ani zaoferować żadnych poszukiwanych usług wysokiej jakości" - kwituje.