W piątek DZIENNIK ujawnił, że Damięcki latami donosił na kolegów z kina i teatru. Dostarczał informacje o Marku Kondracie, Danielu Olbrychskim, Gustawie Holoubku oraz Jerzym Markuszewskim - wynika z dokumentów, jakie znalazły się w teczce Damięckiego. Został zwerbowany w 1973 roku, kiedy prowadził auto po pijanemu. Przyjął pseudonim Bliźniak. Kontakty z SB zerwał dopiero we wrześniu 1989 r. Do tego czasu spotykał się z funkcjonariuszami bezpieki 76 razy i przekazał 70 informacji mających wartość operacyjną.
Damięcki przyznał się do współpracy w latach 70., dopiero kiedy zobaczył podpisane przez siebie dokumenty. Przekonywał, że współpraca trwała dwa lata.
W piątek Damięcki podtrzymywał swoją wersję. Tłumaczył, że jego kontakty z SB nikomu nie zaszkodziły, a on sam ma czyste sumienie. Przypadek Damięckiego poruszył środowisko kultury. "Przypuszczam, że bardzo wielu artystów przyjmie tę sprawę ze smutkiem, ale ponieważ są rzecznikami wolności i rzecznikami prawdy, to wolą sytuację jawności od sytuacji ukrywania prawdy o bardzo przykrych i destrukcyjnych działaniach" - komentował minister kultury Kazimierz Ujazdowski.
Tymczasem wkrótce prace nad działaniami bezpieki wymierzonymi w środowisko ludzi kultury ma zacząć specjalny zespół złożony z dziesięciu historyków pod kierunkiem prof. Andrzeja Chojnowskiego. Kwerenda w Instytucie Pamięci Narodowej ma się rozpocząć już w kwietniu.