"Fakt" dotarł do jednego z uczestników sfingowanego ataku z nożem na prezydenta.

Październik 2002 rok. W wyborach samorządowych z list SLD o mandat radnego ubiega się w Mysłowicach Grzegorz Osyra. To dla niego totalna porażka. Zdobywa zaledwie 126 głosów. Nadzieja przyszła wraz z niewyjaśnioną śmiercią ówczesnego prezydenta miasta Stanisława Padlewskiego. Osyra zostaje komisarzem. Ale w nowych wyborach rozpisanych na 26 stycznia 2003 nie ma najmniejszych szans.

"Ku...a, trzeba coś zrobić, tak nam Osyra zapowiedział" - relacjonuje "Faktowi" przebieg zdarzeń Marek H., kierowca Osyry. Oprócz niego w kierownictwie sztabu był jeszcze Krzysztof G., chirurg z mysłowickiego szpitala.

"Zrobimy napad na mnie - ciągnął Osyra. "Poprzecieram sobie pysk pumeksem. Będę taki biedaczek. I opowiemy, że ktoś na mnie napadł. Albo nie, Krzysiu, dźgniesz mnie nożem. To będzie jeszcze lepsze...
"Gdy to usłyszeliśmy, aż nas zatkało. Bo on nie żartował" - opowiada nam Marek H.
Akcję zaplanowali na cztery dni przed wyborami.

"Dziś musimy być czyści, żadnego picia" - uprzedził nas Osyra. Spotkaliśmy się o godz. 17. Krzysztof przyniósł skalpel owinięty w papier. Osyra był opanowany. Chirurg znieczulił go i zrobił mu ranę na 15 mm w okolicy obojczyka. A Osyra nawet nie drgnął - wspomina nasz rozmówca. Potem on sam pociął ubranie, żeby uwiarygodnić napad.

Zeszli do restauaracji pod magistratem. Osyra chciał się kłaść na chodnik, ale przechodnie go płoszyli. Wyczekał więc odpowiedni moment i runął na ziemię... "Na schodach leży mężczyzna cały we krwi. Wzywa pomocy" - nagle do restauracji wpadła starsza kobieta i zaczęła przeraźliwie krzyczeć.

Osyra błyskawicznie trafia do szpitala. W tym czasie na dyżurze jest już Krzysztof G. To on kieruje Osyrę na operację. Sam ją przeprowadza. Następnego dnia tłumy mysłowiczan koczują przed szpitalem, Osyra blady jak papier opowiada o szaleńcu, który rzucił się na niego. A doktor G. z powagą mówi o ciężkim, ale stabilnym stanie kandydata na prezydenta miasta - relacjonuje "Fakt".

26 stycznia Osyra zwycięża w pierwszej turze. Po miesiącu wygrywa w drugiej. Przez cztery lata Marek H. i Krzysztof G. milczą jak zaklęci. W ub. roku tuż przed kolejnymi wyborami psuje się ten układ. Ale Osyra i tak wygrywa. Tymczasem do "Faktu" docierają nagrania, w których Osyra przyznaje się do sfingowanego napadu sprzed lat. Sprawą interesuje się Centralne Biuro Antykorupcyjne. Wreszcie prokuratorzy stawiają zarzuty: składania fałszywych zeznań i wprowadzania organów ścigania w błąd. Osyrze grożą 3 lata więzienia.















Reklama