Sąd Rejonowy w Sosnowcu nie okazał prezydentowi Mysłowic litości. 18 miesięcy w więzieniu i 34-tysięczna grzywna to surowa kara za przedwyborczy "trik". Przed ogłoszeniem wyroku sąd wysłuchał końcowych wystąpień stron w procesie prezydenta.
W 2003 r. Osyra trafił do szpitala z raną ciętą w okolicy obojczyka. Prokuratura, która najpierw prowadziła śledztwo dotyczące usiłowania zabójstwa Osyry, umorzyła je z powodu niewykrycia sprawcy. Postępowanie podjęto na nowo w 2006 r. Wtedy do Centralnego Biura Antykorupcyjnego zgłosił się świadek, który w przeszłości był m.in. asystentem prezydenta i kierownikiem jego kancelarii. Oświadczył, że całe zajście było upozorowane, a chodziło o przysporzenie Osyrze poparcia wyborców. Świadek przyznał też, że wcześniej kłamał w tej sprawie. W piątek sąd uznał go winnym, ale odstąpił od wymierzenia kary.
Prokuratura zarzuciła Osyrze, że złożył zawiadomienie o niepopełnionym przestępstwie, a potem składał fałszywe zeznania. Razem z nim na ławie oskarżonych zasiadał świadek, który poinformował CBA o sprawie. Trzecim oskarżonym był chirurg Krzysztof G., znajomy Osyry, który według ustaleń śledztwa miał na jego ciele wykonać cięcie. Został skazany na rok i cztery miesiące więzienia w zawieszeniu na trzy lata i 10 tys. zł grzywny.
W czasie, gdy doszło do zranienia, Osyra pełnił obowiązki prezydenta miasta po samobójczej śmierci poprzednika. Utrzymywał, że został napadnięty. Jego zdaniem, oskarżenie oparło się na niewiarygodnych wyjaśnieniach. Sugerował też, że jest prześladowany przez organy wymiaru sprawiedliwości na tle politycznym. Osyra, mimo że jest bezpartyjny, deklaruje swe związki z lewicą. W najbliższych wyborach zamierza się ubiegać o reelekcję z listy lokalnego komitetu.