Szef kontrwywiadu zapowiedział, że zażąda sprostowania od "Polityki", a jeśli pismo tego nie zrobi, poda sprawę do sądu. Macierewicz tłumaczy dziennikowi.pl, że ma notarialnie poświadczone zbycie udziałów, więc nie ma tu mowy o łamaniu ustawy antykorupcyjnej.

Dodaje, że artykuł został opublikowany, choć dziennikarka tygodnika wcześniej z nim o tym nie porozmawiała, bowiem odwołała spotkanie. Tygodnik zaś twierdzi, że miał sygnały o zbyciu udziałów, ale mimo wielu prób, nie udało mu się uzyskać aktu notarialnego potwierdzającego słowa Macierewicza.

Według "Polityki", szef kontrwywiadu wojskowego wciąż jest prezesem i właścicielem prawie 28 procent udziałów spółki Dziedzictwo Polskie, wydawcy narodowo-katolickiego pisma "Głos". Tak ponoć wynika z akt rejestrowych w Krajowym Rejestrze Sądowym.

A ponieważ ustawa antykorupcyjna zabrania osobom pełniącym kierownicze stanowiska państwowe zasiadania we władzach spółek i posiadania więcej niż 10 procent ich udziałów, Macierewiczowi grozi dymisja.

Tygodnik tłumaczy, że w sierpniu ubiegłego roku, miesiąc po tym, jak Macierewicz został wiceszefem MON, spółka Dziedzictwo Polskie złożyła do sądu wniosek "o zmianę danych podmiotu w rejestrze przedsiębiorców". Ale 19 września ubiegłego roku sąd zwrócił spółce wniosek ze względu na braki formalne. I dotąd do sądu nie wpłynął poprawiony wniosek.