Choć poparcie dla Dorna potwierdziła i Samoobrona, i LPR, wciąż zarządzane były kolejne przerwy. Mówiło się, że PiS może się domagać odłożenia głosowań do poniedziałku. W Sejmie trwa zamieszanie, jakich mało. Na Wiejskiej nie ma Andrzeja Leppera. I nikt, nawet politycy jego partii, nie wiedzą, gdzie jest wicepremier.

Pierwsze z głosowań dotyczyło odwołania Jurka ze stanowiska marszałka Sejmu. Na 418 głosujących za było 409. Gdy tylko wynik pojawił się na tablicy, Jurek wstał i rozpoczął przemówienie. Podkreślił, że odszedł ze stanowiska ze względu na nieudaną próbę wpisania do konstytucji zapisu o ochronie życia od poczęcia.

Posłowie jego przemówienie przyjęli owacją, część parlamentarzystów wstała, a posłanka PiS Jolanta Szczypińska wręczyła mu bukiet białych kwiatów. Chwilę później Jurek oddał prowadzenie obrad w ręce Janusza Dobrosza.

Teraz przed posłami wybór nowego marszałka. Parlamentarzyści zajmą się dwiema kandydaturami. Na pierwszy ogień pójdzie wystawiony przez PO Bronisław Komorowski. On może liczyć na głosy swojej partii, a także PSL i SLD. I ta kandydatura ma bardzo nikłe szanse na zebranie odpowiedniej większości głosów.

Pewniejszym - a, według PiS, pewnym na sto procent - kandydatem jest Ludwik Dorn. Poparcie dla niego obiecała LPR, a także Samoobrona. Za - ręce podniesie także sześciu połów należących do założonego przez Marka Jurka koła Prawicy RP.

Targi o poparcie toczyły się do ostatniej chwili. Jak ustalił dziennik.pl, LPR za głosowanie za Dornem miała dostać obietnicę jednego stanowiska wiceministra.

Ale i to może okazać się za mało. Bo nieoficjalnie informacje mówią, że przeciwko Dornowi może zagłosować kilku posłów PiS i Samoobrony. I właśnie te pojedyncze głosy mogą zadecydować o losach całego głosowania.