Grażyna Gęsicka, minister rozwoju regionalnego, wprowadziła obowiązek stałego monitorowania, w jakim stopniu poszczególne resorty wydają pieniądze UE. Wręcz katastrofalnie radzi sobie z tym minister pracy i polityki społecznej Anna Kalata z Samoobrony. "Premier i Samoobrona powinni zastanowić się nad kadrowym wzmocnieniem tego ministerstwa" - mówi DZIENNIKOWI Andrzej Mańka, poseł Ligi Polskich Rodzin, koordynujący politykę społeczną w partii.

Już dwa miesiące temu Przemysław Gosiewski, ówczesny szef Komitetu Stałego Rady Ministrów, stwierdził, że w związku z przeglądem ministerstw najwięcej obaw powinna mieć właśnie Kalata. Wtedy jej się upiekło, jak będzie teraz?

Pod koniec kwietnia na stronach internetowych Ministerstwa Rozwoju Regionalnego pojawił się raport o wykorzystaniu pieniędzy unijnych przez poszczególne ministerstwa. Wynika z niego, że do końca marca MPiPS wykonało jedynie 4,3 proc. rocznego planu wydatków z funduszy UE. Gdyby przyjąć, że w każdym miesiącu ministerstwo wydaje równą kwotę, to już do kwietnia MPiPS powinno wykonać ok. 25 proc. planu.

"W pierwszych miesiącach wydawanie środków idzie najwolniej, dopiero w połowie roku kwota wzrasta" - twierdzi Monika Niewinowska, rzecznik MRR. Nawet jeśli przyjąć te usprawiedliwienia, dysproporcje między MPiPS a resztą ministerstw są ogromne. Według informacji, do których dotarł DZIENNIK, resort ma największe kłopoty z wykorzystaniem pieniędzy z Europejskiego Funduszu Społecznego na wyrównywanie szans kobiet i mężczyzn na rynku pracy. Jak się dowiadujemy, zawiniły wadliwe procedury przy ogłaszaniu przetargów, za co odpowiada kierownictwo resortu.

W rządzie najszybciej środki z Unii wydaje Ministerstwo Gospodarki - 19,9 proc rocznego planu, za nim jest Ministerstwo Edukacji Narodowej - 18,8 proc i Ministerstwo Transportu - 11,9 proc. Liderem wszystkich monitorowanych instytucji jest Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych, który w pierwszym kwartale wydał już 22,9 proc. wszystkich środków.

"Programy są realizowane zgodnie z harmonogramem" - bagatelizuje problem wiceminister pracy Bogdan Socha. Przyznaje jednak, że mogłyby być realizowane szybciej. Jego zdaniem nie ma jednak niebezpieczeństwa, że pieniądze przepadną. Opozycja ma dużo większe obawy.

"Dziś to ostatnie ostrzeżenie, bo ze wszystkiego będziemy rozliczani dopiero pod koniec 2008 roku. Gdy wtedy okaże się, że nie wykorzystaliśmy całej sumy, a np. tylko 70 proc., to te 70 proc. trzeba będzie oddać Unii" - alarmuje Zbigniew Chlebowski, poseł PO. Według opozycji przyczyną opóźnień w wydawaniu pieniędzy są mizerne kadry Samoobrony w ministerstwie kierowanym przez Kalatę. Pracuje tam m.in. jako doradca żona posła Krzysztofa Filipka, której wykształcenie zakończyło się na egzaminie dojrzałości. W samym departamencie wdrażania zajmującym się funduszami UE kierownictwo zmieniało się parokrotnie.

"Za czasów żadnego ministra nie wymieniono w nim aż tylu sprawdzonych i doświadczonych pracowników, a to, jak widać, fatalnie wpływa na wyniki" - ujawnia były pracownik kierownictwa MPiPS.