Policja umieściła swojego agenta w celi, w której siedział Ryszard Bogucki, płatny zabójca z Podbeskidzia. Śledczy podejrzewali, że to on w 1998 roku zamordował generała polskiej policji Marka Papałę. Mieli jednak za mało dowodów, by stwierdzić, że gangster pociągnął za spust.

Bogucki nigdy się do tego nie przyznał. Prokuratura miała jednak zeznania gangstera, Piotra W., który jako policyjny agent w 2001 roku przekazywał grypsy i listy Boguckiego organom ścigania.

Gangster - który później został świadkiem koronnym - twierdzi, że Bogucki przyznał się, że to on osobiście strzelał do generała Papały. Według informacji dziennika.pl miał mu powiedzieć: "Zlikwidowałem psa". Szczegółowo także opisał okoliczności morderstwa. Widziano go także na miejscu zabójstwa w towarzystwie tajemniczej blondynki. Rozpoznała go potem żona gen. Papały - Małgorzata. Inni świadkowie także rozpoznali Boguckiego.

Ale "Rzeźnik" zarzutu jednak nie usłyszał. Okazało się, że dowody są za słabe i prokuratura nie może przełożyć ich na akt oskarżenia. Nigdy nie dowiedziano się także, kim była tajemnicza blondynka.





Informację, którą "Rzeczpospolita" zamieściła w niedzielę na swoich stronach internetowych, tak skomentował tego dnia w TVN24 b. premier Leszek Miller: "Jeżeli Bogucki się przyznaje, to kolejnym krokiem powinno być ujawnienie mocodawców, więc jesteśmy bardzo blisko. Chyba że to jest kolejny szum propagandowy i nic z tego nie wyniknie, ale miejmy nadzieję, że tym razem jest to poważna informacja i poważna poszlaka".