Przygotowany przez specjalny zespół posłów projekt będzie dyskutowany na rozpoczynającej się dziś w Warszawie konwencji krajowej Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Zakłada on likwidację IPN i przekazanie dokumentów w nim zgromadzonych do zasobów archiwów państwowych.
SLD chce otworzyć dla wszystkich dostęp do akt SB dotyczących tylko osób publicznych. Każdy będzie mógł też zapoznać się z aktami na swój temat. Natomiast zainteresowani dostępem do materiałów dotyczących innych osób będą musieli wykazać tzw. interes prawny, np. uzasadnić to badaniami naukowymi.
Sojusz jest też za utajnieniem tzw. danych wrażliwych. Liczący 17 stron i składający się z 62 artykułów projekt przewiduje możliwość zweryfikowania prawdziwości dokumentów w trakcie postępowania cywilnego. Według SLD w ten sposób skończy się problem lustracji w Polsce.
"Jeśli otworzymy dostęp do akt osób publicznych, nie będzie potrzeby składania oświadczeń lustracyjnych, tworzenia list pracowników SB czy tajnych współpracowników, bo wszystko będzie jawne" - twierdzi wiceszefowa klubu SLD Jolanta Szymanek-Deresz.
Na pomysłach Sojuszu suchej nitki nie zostawia doradca prezesa IPN dr Antoni Dudek. Zwraca uwagę, że przekazanie akt do archiwów państwowych trwałoby parę lat, co skutecznie zablokowałoby nie tylko lustrację, ale badania historyczne nad okresem PRL. Według niego agresja lewicy na IPN wynika nie tyle z obawy przed ujawnieniem agentów, ile ze strachu przed ukazaniem prawdy o okresie komunistycznym.
"IPN jest solą w oku postkomunistycznej lewicy z powodu olbrzymiej działalności edukacyjnej, jaką od siedmiu lat prowadzi. Propozycja likwidacji instytutu pokazuje, że nadal nie ma w Polsce prawdziwej socjaldemokracji, a SLD to związek byłych działaczy PZPR z paprotką w postaci Olejniczaka i Napieralskiego, zza której wystają twarze starych towarzyszy" - mówi ze swadą.
Także Platforma jest przeciwna likwidacji IPN, choć ma krytyczny stosunek do instytutu. - Na pewno ta instytucja wymaga reformy, bo stała się elementem aparatu represji w rękach PiS, ale zamknięcie jej oznaczałoby cofnięcie całego procesu rozliczenia z przeszłością - uważa senator Stefan Niesiołowski z PO.
Dudek tłumaczy, że problem politycznych nacisków nie skończy się wraz z likwidacją IPN, bo będzie im podlegał każdy następny depozytariusz tych dokumentów, np. Naczelna Dyrekcja Archiwów Państwowych.
Według posła PiS Arkadiusza Mularczyka, projekt SLD pozornie wydaje się mieć interesujące rozwiązania, ale gdy mu się bliżej przyjrzeć, budzi wiele wątpliwości. Nie wiadomo, jaki jest katalog osób publicznych i według jakiej procedury ukrywać tzw. dane wrażliwe . "Archiwa państwowe nie będą w stanie systematycznie opiekować się dokumentami SB i brać odpowiedzialność za ich upublicznianie" - przestrzega.