O tym, że władze PiS spotkają się na nadzwyczajnym spotkaniu informowaliśmy już wczoraj. Teraz wiemy już, że zacznie się o 20.00. Wiadomo, że politycy partii będą dyskutować o odpowiedzi na wczorajsze zwarcie szeregów Samoobrony i LPR. A przede wszystkim o tym, co począć z koalicjantami, którzy otwarcie mówią, że nie zgadzają się z polityką rządu.

Ale dziś politycy żyją jeszcze jedną sprawą, o której pisaliśmy wczoraj wieczorem. Przez cały dzień zastanawiano się, czemu ma służyć nieplanowane wcześniej posiedzenie prezydium Sejmu, zwołane na jutro. "Ja tego nie rozumiem" - mówi dziennikowi.pl wicemarszałek Bronisław Komorowski z PO, pytany o to, po co prezydium ma zbierać się w środku parlamentarnych wakacji.

Komorowski zdradza też, że wcześniej informowano go, że prezydium zajmie się wnioskiem o samorozwiązanie Sejmu, złożonym przez jego partię. Teraz jednak okazuje się, że ta sprawa nie będzie omawiana, za to parlamentarzyści zajmą się także wnioskiem PO, ale o odwołanie wszystkich ministrów rządu Jarosława Kaczyńskiego. Potwierdza to wicemarszałek Wojciech Olejniczak z SLD. Rzecznik marszałka Ludwika Dorna od wczoraj powtarza zaś, że prezydium Sejmu spotka się, by omówić zaległe sprawy nie "z najwyższej półki".

Jednak nieoficjalnie niektórzy politycy opozycji zdradzają, że podejrzewają PiS o chytry plan. Bo regulamin Sejmu dopuszcza składanie rozmaitych wniosków w ostatniej chwili. I nic nie stoi na przeszkodzie, by np. zgłosić wniosek o przerwanie parlamentarzystom wakacji i zwołanie dodatkowego posiedzenia Sejmu na przełomie lipca i sierpnia. A na nim posłowie mogą przegłosować rozwiązanie parlamentu.

Być może właśnie takiemu planowi poświęcone będzie też zebranie Komitetu Politycznego PiS. Na pewno nie jest mało istotne, bo - jak dowiedział się dziennik.pl - z urlopu wezwano na nie szefa klubu parlamentarnego partii Marka Kuchcińskiego.