Odwrót od strategii obowiązującej w czasie kampanii Jarosław Kaczyński ogłosił swoim współpracownikom już dzień po przegranych wyborach prezydenckich. – Na spotkaniu sztabu powiedział, że wraca do tematu katastrofy w Smoleńsku, bo jest to winny swojemu bratu – mówi jeden z polityków PiS proszący o anonimowość. Zmianę linii politycznej partii potwierdza Joanna Kluzik-Rostkowska, która była szefową sztabu wyborczego Jarosława Kaczyńskiego. – Od początku ustaliliśmy, że w kampanii nie będziemy nawiązywać do katastrofy, ale po wyborach wrócimy do tego tematu – mówi.
Jako jeden z pierwszych atak przypuścił formalny nr 2 w partii, czyli Joachim Brudziński. Oskarżył premiera Donalda Tuska, że ścigał się z Jarosławem Kaczyńskim w drodze do Smoleńska i unikał spotkania z bratem zmarłego prezydenta na miejscu tragedii. Brudziński mówił też, że gdy premier ściskał się z szefem rosyjskiego rządu Władimirem Putinem, kilka metrów dalej w błocie leżało ciało nieżyjącego prezydenta. – Jestem zaskoczony, że Jarosław Kaczyński postanowił zerwać z wizerunkiem koncyliacyjnego polityka, który mozolnie budował przez całą kampanię wyborczą. Ta zmiana będzie go kosztować głosy umiarkowanych wyborców – mówi dr Olgierd Annusewicz z Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Ocenia, że prezes PiS może stracić na tej zmianie nawet 15 pkt proc. poparcia zgromadzonego w II turze wyborów prezydenckich.



Politycy PiS zapewniają jednak, że ta zmiana nie jest koniunkturalna. – To odruch moralny, a nie kalkulacja polityczna, po trzech miesiącach całkowitej cenzury ludzie chcą wreszcie powiedzieć prawdę – mówi eurodeputowany PiS Jacek Kurski. Groźne zapowiedzi polityków tej partii politycy Platformy traktują bardzo poważnie. Na razie deklarują unikanie otwartej konfrontacji z rywalami. – Będę namawiał moje koleżanki i kolegów byśmy nie dali się sprowokować. Ale na pewno będziemy stanowczo reagować na kłamstwa i oszczerstwa. Przed tą strategią paranoi politycznej nie możemy się cofnąć – mówi wicemarszałek sejmu i poseł PO Stefan Niesiołowski. Kontrofensywę prowadzi już platformerski jastrząb Janusz Palikot. Na swoim blogu po raz kolejny poruszył ten temat w dosadnych słowach: „Marta (córka Lecha Kaczyńskiego – red.)i Jarosław powinni przeprosić wdowy po zmarłych za to, że Lech wymusił lądowanie, a oni zginęli”.
Reklama
Polityczna wojna toczona na grobach ofiar smoleńskiej katastrofy i dawkowane przez polityków fragmenty stenogramów niszczą polskie państwo. – Przecieki w takiej sprawie to skandal. Obywatele mają prawo czuć się dezinformowani, a nawet manipulowani – ocenia konsultant polityczny Eryk Mistewicz. Wczoraj TVN 24 poinformował, że na kilkanaście sekund przed katastrofą kapitan Tu-154M Arkadiusz Protasiuk powiedział, że musi wylądować, bo inaczej go zabiją. Dziennikarze TVN 24 nie są jednak pewni, jak dokładnie brzmi to zdanie.