Chodzi o czwartkową informację "Rzeczpospolitej", że mieszkańcy Zabrza od kilku dni częstowani są cukierkami: krówkami zawiniętymi w niebieski papierek z logo PO i hasłem "Mirosław Sekuła - prezydent dla Zabrza". "W ten sposób niedawny przewodniczący sejmowej komisji hazardowej walczy o fotel prezydenta Zabrza" - napisała "Rz".

Reklama

Gazeta cytuje też eksperta Krajowego Biura Wyborczego, wskazującego, że takie działanie narusza przepisy ordynacji wyborczej, ponieważ kandydaci do samorządów mogą rozpocząć kampanię dopiero po oficjalnym ogłoszeniu przez premiera daty wyborów. Ekspert deklaruje też, że PKW zbada sprawę.

"Moje biuro poselskie nigdy nie kupowało cukierków. Ja kupuję cukierki, ale na własny użytek - najbardziej lubię kukułki albo śliwki w czekoladzie - i to nigdy nie kupuję w ilościach hurtowych" - powiedział PAP poseł. Poważnie wyjaśnił natomiast, że nie wie, kto kolportuje krówki z jego nazwiskiem i hasłem wyborczym.

"To prawdopodobnie jest promocja któregoś ze środowisk zbliżonych do Platformy Obywatelskiej, ale na sto procent nie biura wyborczego ani nie mojego sztabu wyborczego, bo po prostu my o tym nie bardzo wiedzieliśmy" - powiedział Sekuła, wyrażając przy tym zdziwienie, że ogólnopolska gazeta zajmuje się zabrzańskimi krówkami.

"Jeżeli pojawiły się nawet w +Rz+, to znaczy, że były rozpowszechniane nawet w Warszawie - przypuszczam, że to w ramach przygotowywania się do wewnętrznej akcji wyborczej i do promowania kandydatów na kandydatów na stanowisko prezydenta. Nie potrafię wskazać źródła, które to wytworzyło" - dodał poseł, oceniając że "trzeba się zastanowić czy ktoś ma prawo takie krówki sobie zamówić i je rozpowszechniać".

Publikację "Rz" o krówkach oraz wcześniejszą o pocztówkach, które miały promować go wśród mieszkańców Zabrza, Sekuła uznał za "czarny PR". Ocenił też, że obie te publikacje oparte zostały na nieprawdziwych informacjach.



Reklama

Dyrektor katowickiej delegatury Krajowego Biura Wyborczego Wojciech Litewka, odnosząc się do czwartkowej publikacji "Rz", powiedział PAP, że choć kandydaci do samorządów mogą rozpocząć kampanię dopiero po oficjalnym ogłoszeniu przez premiera daty wyborów (co miało miejsce w środę), prawo nie przewiduje sankcji za złamanie tego przepisu.

"Jest zakaz prowadzenia kampanii, ale nie ma sankcji karnych" - wskazał Litewka, dodając, że trudno nawet powiedzieć, jaki organ mógłby wiążąco ustalić czy ów przepis został złamany. Zaznaczył tylko, że ew. wydatków związanych z prowadzeniem kampanii poza określonym terminem nie można rozliczyć w ramach kampanii.

Komisarz wskazał, że w przypadku falstartów wyborczych pozostaje jedynie ewentualna pozaprawna ocena takich działań. Zdarzały się już podobne przypadki, np. niezarejestrowanego ostatecznie kandydata w wyborach prezydenckich w 2005 r. Wówczas PKW przedstawiła ogólne stanowisko, że taka sytuacja nie powinna miała mieć miejsca.

Litewka zaznaczył też, że mimo ogłoszenia przez premiera daty wyborów - 21 listopada - na razie nie można mówić o rozpoczęciu kampanii wyborczej. "Nie wiemy czy premier podpisał już rozporządzenie w tej sprawie, a na pewno jeszcze nie ukazało się w Dzienniku Ustaw" - wskazał komisarz.