Szef sejmowych śledczych ocenił w rozmowie z dziennikarzami, że przyjęty przez posłów raport jest wewnętrznie niespójny. Jednak winą za to obciążył posłów opozycji i zgłaszane przez nich poprawki, które zostały przyjęte w środę.

Reklama

"Płytkość poprawek spowodowała, po ich przyjęciu, niespójności w tekście. Co innego jest w treści oceny dowodów, a co innego jest we wnioskach (...). Ich przyjęcie spowodowało rozjechanie się części sprawozdania, ale jaka komisja taki raport" - powiedział Sekuła.

Dlatego - jak zaznaczył - sam się zastanawia nad złożeniem zdania odrębnego do przyjętego raportu.

Złożenie zdań odrębnych do raportu zapowiadają także inni członkowie komisji reprezentujący PO oraz posłowie PiS i Lewicy.

Wiceszef komisji Bartosz Arłukowicz (Lewica) w rozmowie z dziennikarzami ocenił sprawozdanie jako "kompromitujący dokument". "Mamy wiedzę, mamy dokumenty. Te fakty układają się w spójną i logiczną całość. Żałuję, że ta spójna i logiczna całość nie znalazła się w raporcie" - oświadczył.

Reklama

Arłukowicz mówił dziennikarzom, że jest mu zwyczajnie przykro i jest mu wstyd, że ludzie zasiadający w komisji, których zdanie w tej sprawie znał z kuluarowych rozmów, potrafili zagłosować za takim dokumentem. "To jest niedobre w polskiej polityce, że nie potrafimy uczciwie opowiedzieć o tej sprawie" - zaznaczył.



Reklama

Beata Kempa (PiS) uważa, że sprawozdanie jest "skandalicznym dokumentem". Jej zdaniem efekt prac komisji to wyraz arogancji PO wobec obywateli.

Posłanka chce w zdaniu odrębnym ustosunkować się do treści raportu, pokazać zawarte w nim nieścisłości. Kempa zapowiedziała, że jej dokument będzie zawierał też cześć niejawną zawierającą omówienie korespondencji elektronicznej byłego szefa gabinetu politycznego ministra sportu Marcina Rosoła. Wcześniej posłanka sugerowała, że są tam informacje o tym, że pomagał on w znalezieniu dobrej posady nie tylko Magdalenie Sobiesiak (córce biznesmena z branży hazardowej Ryszarda Sobiesiaka).

Zdanie odrębne chce również złożyć Jarosław Urbaniak (PO). "To jest przecież +kaszana+" - nie krył niezadowolenia z ostatecznej wersji sprawozdania poseł Platformy. Pytany dlaczego w takim razie zagłosował za raportem, odparł: "jak państwo sobie wyobrażacie dalsze życie z tym wszystkim?". Na sugestię, że można było przecież odrzucić ten raport i przygotować lepszy tekst, powiedział: "szanujmy wyborców".

Sławomir Neumann (PO) powiedział jednak PAP, że będzie namawiał swoich kolegów z PO, aby wspólnie złożyli zdanie odrębne do raportu.

Zdaniem Arłukowicza zapowiedzi te są kuriozalne.



Jedynie Franciszek Stefaniuk (PSL) ocenił, że sprawozdanie nie jest wewnętrznie sprzeczne i zawiera wszystkie aspekty badanej przez komisję sprawy. Jak dodał, raport powstał po to, żeby mogły go wykorzystać odpowiednie służby. Według niego dalsze prace komisji blokowałyby tylko "dojście do końcowej prawdy".

Poseł PSL tłumaczył, że głosował za przyjęciem raportu, gdyż nie miał innej możliwości. Jak zaznaczył, dopiero po jego przyjęciu ci posłowie, którzy będą chcieli, będą mogli składać zdania odrębne.

"Bez przegłosowania dzisiejszego stanowiska nie można było nic zrobić. Można było rozpocząć od początku kłótnie w komisji. Komisja już nie zrobi żadnego postępu. Emocje przewyższają inteligencję samych członków komisji" - ocenił.

W przyjętym w czwartek przez posłów raporcie można przeczytać m.in., że politycy PO nie brali udziału w nielegalnym lobbingu ws. ustawy hazardowej, choć ich zeznania są momentami mało wiarygodne. Według raportu, źródłem przecieku o akcji CBA mogło być zarówno Biuro, jak i kancelaria premiera. Komisja uznała, że w sprawie tzw. afery hazardowej nie ma podstaw do zawiadomienia prokuratury, choć oceniła, że były szef klubu PO Zbigniew Chlebowski łamał standardy poselskie, a komisja "nie daje wiary" słowom byłego ministra sportu Mirosława Drzewieckiego.