Wiceszef komisji Bartosz Arłukowicz (Lewica) na czwartkowym posiedzeniu wskazywał na nieścisłości tekstu i wzajemnie wykluczające się fragmenty raportu. Sekuła odpowiedział, że jest to efekt zgłoszonych przez niego poprawek. Jarosław Urbaniak (PO) mówił, że nie wie, jak zareagować, gdy ktoś (Arłukowicz) "płacze nad mlekiem, które sam rozlał".

Reklama

Polityk PO wytykał Arłukowiczowi, że ten swoimi poprawkami zmienił raport wyrywkowo, zapominając o fragmentach, które powinny być poprawione wraz z konkretną przyjętą modyfikacją. Poseł Lewicy ironizował, że musi teraz przeprosić za to, że złożył poprawki. Ocenił, że PO chce jak najszybciej przyjąć dokument, bez względu na jego jakość. "Głosujcie, macie większość!" -apelował do swoich kolegów z Platformy.

Beata Kempa (PiS) oceniła, że zarzuty pod adresem Arłukowicza, to odwracanie "kota ogonem". Zwróciła się do posła Lewicy, by się nie martwił, że jest jedynym sprawiedliwym w komisji. "Jest jeszcze dwóch innych sprawiedliwych, którzy chcieli dojść do prawdy(...) tylko nam to uniemożliwiono" - stwierdziła.

Następnie Kempa nazwała raport Sekuły "wypocinami" i "trupem", którego posłowie PiS i Lewicy próbowali reanimować swoimi poprawkami. Dodała też, że podczas prac komisji śledczej PO pokazała jak zabić prawdę.

Franciszek Stefaniuk (PSL) wskazywał, że tylko po przyjęciu raportu możliwe będzie do niego dodanie zdań odrębnych.