"Mam pretensje do b. ministra sprawiedliwości - prokuratora generalnego pana Ziobry, który oskarżał żonę z trybuny sejmowej i mówił, że jej zatrzymanie było zasadne. Moim zdaniem dopuścił się manipulacji, bo nie ma i nie było dowodu, że żona dopuściła się przestępstwa" - mówił 64-letni Henryk Blida, który stawił się w środę przed sejmową komisją śledczą badającą okoliczności śmierci jego żony. Jak powiedział, ciągle analizuje ostatnie dni jej życia.
Chce on, by komisja ustaliła, czy już po śmierci żony podsłuchiwano jego rozmowy z adwokatami. Dodał, że Barbara Blida podejrzewała, iż jest podsłuchiwana. Mówił, że była też skonfundowana, gdy pewnego dnia, jadąc samochodem, pomyliła kierunek jazdy i nieoczekiwanie zawróciła - a za nią zrobił to inny samochód.
"Albo tak nieudolnie to robiono, albo specjalnie tak robiono. A jeśli tak, to było to zaszczucie" - ocenił. Dodał, że żona - widząc w telewizji zatrzymania takich polityków jak Aleksandra Jakubowska, czy Emil Wąsacz, oceniała to jako "śmierć cywilną" osoby publicznej.
"Mam żal do prokuratury łódzkiej, że prowadzone tam śledztwo skończyło się umorzeniem sprawy wobec funkcjonariuszki ABW odpowiedzialnej w tamtym czasie za bezpieczeństwo żony. Ja zeznawałem konsekwentnie, że kiedy padł strzał, ona dopiero biegła do łazienki. Nie dano mi jednak wiary" - tak Henryk Blida ocenił to śledztwo.