Autor doniesienia to Piotr Guział, szef stołecznego komitetu wyborczego "Nasz Ursynów" - pisze "Wprost". Jest on jednocześnie właścicielem firmy, która dostała unijną dotację na stworzenie systemu elektronicznego doładowywania kart miejskich biletami komunikacji.

Reklama

Guział zarzuca, że Julia Pitera zażądała od Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości dokumentów związanych z przyznaniem dofinansowania. Wśród dostarczonych papierów był wniosek firmy samorządowca o dotację. I tu jest kość niezgody.

"Pani Pitera nie miała prawa czytać tego wniosku. Doszło do naruszenia ustawy o ochronie danych osobowych oraz złamania tajemnicy przedsiębiorstwa. We wniosku znajdują się informacje o moich partnerach biznesowych i moje know-how. Składam zawiadomienie do prokuratury" - mówi oburzony samorządowiec.

Dopatruje się on w działaniach pani minister z rządu Donalda Tuska motywacji politycznych. "Mam podstawy, by sądzić, że cała sprawa jest szukaniem na mnie haka przed wyborami na Ursynowie. Wygląda to tak, jakby Platforma bała się porażki z lokalnym komitetem" - mówi Piotr Guział.

Julia Pitera zaprzecza tym oskarżeniom. Twierdzi, że zajęła się sprawą, bo skłoniła ją do tego otrzymywana korespondencja. Julia Pitera podkreśla, że nie ma to nic wspólnego z Platformą Obywatelską.