Prezes PAP nie chce komentować faktu, że wykonał polecenie polityka. Jak tłumaczy Presserwisowi pytanie o ustawę powinno paść w Polsce, a nie w Jerozolimie. "W tej sprawie mam jednak do siebie pretensje, bo dziennikarz przed tym wyjazdem nie został dobrze przygotowany i nie otrzymał odpowiedniego researchu" – mówi Jerzy Paciorkowski. W tym tygodniu spotkał się z Krzysztofem Strzępką i wszystko mu wyjaśnił. "Ale to nie było wezwanie na dywanik. Przecież nie mogę mieć pretensji do kota, że goni myszy – powiedzał szef PAP.

Reklama

Tymczasem Rada programowa PAP zaprotestowała przeciwko próbom wywierania presji na dziennikarzy przez polityków "Zwracamy uwagę zarządowi, że PAP jest od przekazywania informacji, a nie kształtowania polityki zagranicznej państwa" - napisała m.in. rada programowa do zarządu PAP.

Chodzi o aferę sprzed kilkunastu dni, podczas wizyty premiera w Izraelu. Po interwencji szefa kancelarii premiera Tomasza Arabskiego prezes PAP Jerzy Paciorkowski zabronił swojemu dziennikarzowi pytać Donalda Tuska o ustawę reprywatyzacyjną.