"Już dziś nasza wiedza jest większa niż kilka miesięcy temu, a wnioski z tego płynące podważają oficjalną wersję. Problem w tym, by to wszystko wyjaśnić, musimy przejąć władzę. By ją przejąć, musimy zdecydowanie wygrać" - tak o wyjaśnieniu przyczyn katastrofy Smoleńskiej mówi "Gazecie Polskiej" Jarosław Kaczyński. Wie jednak, że zwycięstwo łatwo nie przyjdzie.
Jak chce więc przejąć władzę? "Najlepiej byłoby zwyciężyć z taką przewagą, by rządzić samemu. Co jednak, jeśli to się nie uda? "Koalicja miałaby sens tylko wtedy, gdyby istniała realna szansa na naprawienie sytuacji w Polsce. Patrząc na zimno, mogę powiedzieć, że tylko koalicja z częścią sypiącej się Platformy mogłaby mieć sens" - wyjaśnia lider PiS. Wyklucza jednocześnie jakąkolwiek koalicję z SLD. Dla niego " dostrzeganie takiej perspektywy świadczy wyłącznie o infantylizmie politycznym, używam przy tym bardzo delikatnego określenia"
PiS mógłby się zgodzić też na koalicję z PSL. Boi się jednak, że ten plan mógłby doprowadzić do marginalizacji partii. "Nie wykluczam także scenariusza, według którego po wygranych przez PiS wyborach zgłasza się do nas szef PSL i proponuje współpracę pod warunkiem objęcia przez niego teki premiera. Zdajecie sobie, Państwo, sprawę, iż takie rozwiązanie jest kompletnie niemożliwe, bo oznaczałoby w rzeczy samej stworzenie niekontrolowalnego rządu ludowców. Przy dodatkowym wsparciu prezydenta byłby to rząd, za którego działania obarczano by nas odpowiedzialnością, a nasz wpływ na to, co robi, byłby niewielki" - tłumaczy Jarosław Kaczyński.
Były premier wierzy jednak, że uda mu się rządzić samemu. Według niego poparcie dla PO zaczyna spadać. Ludzie dostrzegli bowiem, że żyje im się coraz gorzej. "Od połowy zeszłej dekady polska gospodarka była rozpędzona, poziom życia wzrastał, później doszły jeszcze pożyczki Tuska i w efekcie w latach 2008-2009 wzrost poziomu życia trwał nadal, a i 2010 nie był pod tym względem zły. Dziś to się skończyło. Wyszło na jaw, jaka jest rzeczywista sytuacja, jakie jest zadłużenie. Zaczęło się pogorszenie, ale przez trzy lata nawet rząd analfabetów miałby poparcie" - wyjaśnia prezes PiS.
Tuska ma, według lidera opozycyjnej partii, pogrążyć gospodarka. "Nie ma już wzrostu stopy życiowej, obserwujemy nawet tendencję odwrotną. Ceny żywności rosną lawinowo, a płace nie. Podwyżki cen coraz bardziej będą doskwierać polskim rodzinom. To musi się przekładać na poparcie społeczne. Tusk ma też problem z drugim filarem, trzymającym dotąd popularność jego ekipy. Media mają świadomość gigantycznej skali zaniedbań tego rządu, ewidentnych klęsk" - dodaje Kaczyński.