"Obawiałem się nawet ostrzejszych sporów w Polsce. Paradoksalnie pomogli Rosjanie. Ich prowokacja z zamianą tablicy upamiętniającej ofiary katastrofy sprawiła, że emocje społeczne w dużej mierze skanalizowały się w powszechnym oburzeniu na Moskwę" -mówi "Rzeczpospolitej" Jarosław Gowin. Według niego nie można bowiem mówić o jakiejkolwiek chęci porozumienia Moskwy z Polską.

Reklama

Moskwa nie uderzyła jednak na ślepo. Każdy gest władz był dokładnie zaplanowany, uważa Gowin. Czemu? "Nie mam wątpliwości, że Rosjanie chcieli jeszcze bardziej podzielić polskie społeczeństwo, odwrócić uwagę od swoich dążeń do odciągnięcia Ukrainy od UE, liczyli też, że Polsce w przededniu unijnej prezydencji przykleją łatkę rusofobów" - wyjaśnia polityk. Według niego "tańczymy chocholi taniec, a przygrywają nam Miedwiediew z Putinem".

Gowin uważa więc, że spór o tablice to dopiero przygrywka przed główną batalią o gaz łupkowy. Jego zdaniem polskie plany wydobycia tego paliwa uderzy mocno w Rosję, dlatego Moskwa zrobi wszystko, by powstrzymać, czy opóźnić plany rządu. "Chroniąc swoje interesy gospodarcze, Rosjanie będą próbować storpedować albo przynajmniej opóźnić wydobywanie przez nas gazu. Np. przez sponsorowanie ruchów zielonych lub podsycanie niepewności samorządowców z regionów, w których ten gaz ma być wydobywany" - wyjaśnia. Dlatego Gowin wzywa polityków PO, by współpracowali z opozycją, aby powstrzymać Moskwę.

Polityk PO uważa też, że przyszłego rządu może wcale nie tworzyć Platforma. Liczy się bowiem z wielką koalicją wszystkich sił politycznych przeciw Platformie.

Reklama