"Minister Tomasz Siemoniak, przychodząc do resortu, zastał już tę sytuację. Większość próśb o odejście z wojska złożono w pierwszym półroczu" - powiedział PAP Sońta. Jak dodał, w ciągu pierwszych siedmiu miesięcy tego roku chęć odejścia do cywila zgłosiło ponad 4,8 tys. żołnierzy; w analogicznym okresie 2010 r. było ich 2,7 tys.
Sońta podkreślił, że sprawa odejść była omawiana przez kierownictwo resortu już na początku sierpnia, zaraz po tym, jak ministrem obrony narodowej został Tomasz Siemoniak. MON jest szczególnie zaniepokojony tym, że znaczny odsetek odchodzących ze służby to młodzi żołnierze z krótkim stażem. W ostatni poniedziałek w ministerstwie powołano specjalny zespół ds. odejść, na jego czele stanął b. dowódca Wojsk Lądowych, a obecnie doradca szefa MON gen. Waldemar Skrzypczak.
Według tygodnika "Polityka" obecna liczba odejść z armii jest rekordowa; w całym 2010 r. prośby o odejście z wojska miało złożyć 5,5 tys. żołnierzy, w 2009 r. - 3 tys., w 2008 r. - 3,5 tys., a w 2007 r. - 4,5 tys. W sobotę Sońta w rozmowie z PAP nie potwierdził tych liczb.
Z kolei gen. Skrzypczak powiedział PAP, że kierowany przez niego zespół ma przygotować dla ministra Siemoniaka diagnozę sytuacji i zaproponować decyzje - zarówno te do podjęcia od razu, jak i plan długofalowego działania.
Skrzypczak proponuje m.in., by w pierwszej kolejności zwiększyć dodatki motywacyjne i za wysługę lat oraz podwyższyć etaty. "Dlaczego kierowca czołgu ma być w etacie starszym szeregowym, a nie może być kapralem? To jest przecież specjalista" - powiedział Skrzypczak. Wstępne propozycje długofalowych działań zespół zamierza przedstawić jeszcze w tym miesiącu.
Zdaniem Skrzypczaka żołnierze odchodzą przede wszystkim dlatego, że w armii od wielu lat nie ma podwyżek. "Poza tym od wielu lat systematycznie obniżano stopnie etatowe żołnierzom, czyli ludzie, którzy mieli wyższe stopnie musieli służyć na niższych, co nie dawało im satysfakcji i w związku z tym odchodzili" - ocenił Skrzypczak.
MON upatruje przyczyn sytuacji także w braku stabilizacji w siłach zbrojnych i trwającym procesie zmian w emeryturach mundurowych.
Na początku czerwca, jeszcze za czasów poprzedniego kierownictwa, resort obrony wydał komunikat, który miał powstrzymać żołnierzy chcących odejść do cywila. Podkreślono w nim, że planowane zmiany w emeryturach mundurowych obejmą tylko tych żołnierzy, którzy rozpoczną służbę po wejściu reformy w życie.
Ówczesny rzecznik prasowy ministerstwa Janusz Sejmej tłumaczył, że komunikat to reakcja na plotki, które powodują, że żołnierze częściej rozpytują przełożonych o możliwość odejścia ze służby.
Reformę emerytur mundurowych przygotowuje rządowo-związkowy zespół pod kierownictwem ministra Michała Boniego. W końcu sierpnia jego prace zostały zawieszone na czas kampanii wyborczej, ale wcześniej strony porozumiały się co do wydłużenia wieku emerytalnego. Mundurowi mają nabywać prawo do emerytury po 25 latach służby, a nie tak jak dziś po 15 latach. Wciąż dyskutowany jest natomiast wiek, po ukończeniu którego nabywałoby się uprawnienia emerytalne. Rząd proponuje, by było to 55 lat, związkowcy - 50.
Żołnierze i funkcjonariusze, którzy już są w służbie, będą mogli wybrać między starym a nowym systemem emerytalnym.
W Wojsku Polskim służy ok. 100 tys. żołnierzy. Ponad 10 tys. ludzi liczą natomiast Narodowe Siły Rezerwy.