Najpierw ktoś zadzwonił do Straży Marszałkowskiej i powiedział, że posłanka PO będzie martwa. Potem do sekretariatu Iwony Śledzińskiej-Katarasińskiej zadzwoniła anonimowo osoba, która zagroziła jej podpaleniem.
- Nie dam się tak łatwo zastraszyć. Na wszelki wypadek nie będę wchodziła do ciemnych bram - powiedziała gazecie.pl posłanka. Nie wystąpiła o ochronę.
To wszystko wydarzyło się po zebraniu komisji kultury, na którym omawiano sprawę nieprzyznania przez KRRiTV koncesji Telewizji Trwam. Gdy członkowie komisji mieli głosować nad dezyderatem wzywającym premiera Donalda Tuska do zbadania decyzji szefa KRRiTV o nieprzyznaniu Telewizji Trwam miejsca na multipleksie cyfrowym na sali doszło do awantury. Posłów PiS nie dopuszczono do głosowania. Tera chcą oni odwołania Katarasińskiej z funkcji szefowej komisji.