Leszek Miller mówił dziennikarzom po zakończeniu burzliwej debaty nad propozycją uchwały PiS, że polityków zasiadających w Sejmie można podzielić na tych, którzy chcą w powadze i smutku wspominać ofiary katastrofy, i na tych, którzy chcą zrobić z nich "męczenników" potrzebnych do aktualnej walki politycznej.

Reklama

Jak podkreślił nie ma wątpliwości, że ten podział tworzy grupa skupiona wokół polityków PiS Antoniego Macierewicza i Jarosława Kaczyńskiego.

Przyznał, że wprawdzie można mieć wiele pretensji związanych z tym, że wrak samolotu, który rozbił się dwa lata temu pod Smoleńskiem nie wrócił jeszcze do kraju, ale - według niego - treść proponowanej przez PiS uchwały była nie do przyjęcia.

Gdyby rzeczywiście PiS chciał wywołać rzetelną dyskusję - być może taka debata jest potrzeba - to język projektu, sposób zwracania się do różnych instytucji, także tych za granicą, musi być diametralnie odmienny - ocenił były premier.

Pytany, czy nie zostały jednak popełnione błędy w tej sprawie, odparł, że nie chce mówić, że nie było ich wcale, ale najpoważniejszym była decyzja o wylocie samolotu do Smoleńska, mimo złych warunków. Jego zdaniem załoga Tu-154M chciała wykonać zadanie niewykonalne.

W głosowaniu Sejm zdecydował, że nie zajmie się projektem uchwały PiS w sprawie wraku Tu-154M. Zgodnie z propozycją, Sejm miałaby zobligować rosyjski rząd do przekazania Polsce wraku Tu-154M.