Zadzwoniły do mnie „FAKTY” TVN – że chcą wypowiedź w/s „Grodzkiego”. Specjalnie tarabanili się z Gdańska na Hel. Usadowiłem ich w przytulnej knajpie „Kapitan Morgan” - i po upewnieniu się, że chodzi o jakieś 20-30 sekund nagrania, odpowiadałem na pytania jakieś półtorej minuty. Gdy p. Reporterka nabrała tchu, by (licząc, że się rozgadałem) zacząć zadawać odstręczające pytania – grzecznie, ale stanowczo, odmówiłem - pisze na blogu Janusz Korwin-Mikke.
Relacjonuje dalej, że reporterka próbowała go przekonać, ale po chwili zrezygnowała i poprosiła tylko o zrobienie "przebitek" - Zgodziłem się. A tu okazało się, że ta Pani podsuwa mi mikrofon i dalej zadaje pytania – a operator nagrywa głos! - pisze zbulwersowany polityk.
- Oczywiście na żadne pytanie nie odpowiedziałem, ochrzaniłem tę Panią jak św.Michał diabła, zagroziłem donosem do Rady Etyki Mediów, poskarżyłem się Szefowi...a piszę to po to, by mniej doświadczonych działaczy Prawicy uczulić na metody stosowane przez telewizje – z TVN na czele - dodaje Korwin-Mikke.
Na koniec swojego wpisu Korwin-Mikke wraca do tematu, który ekipę TVN do niego przywiódł i po raz kolejny obraża posłankę Ruchu Palikota - Powiedziałem, że gdy siedziałem w 1964 pod celą, w sąsiedniej celi więzień też obciął sobie (i rzucił w twarz wchodzącemu strażnikowi, który... zemdlał) – ale to nie jest powód by wybrać go do Sejmu. A gdy ta Pani mówiła, że przecież Lud wybrał Grodzkie do Sejmu – odpowiedziałem, że Kaligula mianował konia nawet senatorem. Takie rzeczy zdarzają się w upadających cywilizacjach...