Aleksander Kwaśniewski twierdzi, że zniechęcenie Tuskiem narasta w samej Platformie. Tak, to zdecydowanie narasta, ja myślę, że to jest odczuwalne wewnątrz samej Platformy i nie jest to nic dziwnego. To jest 5 trudnych lat, to jest ogromna aktywność, wiele spraw jest opartych wyłącznie o osoby premiera, więc to zużycie nie jest niczym nadzwyczajnym. Natomiast gorzej, że nie ma alternatywy, ze jesteśmy w sytuacji, w której nie widać niczego, co mogłoby być równie skuteczne, jak Tusk.
Nie ma jednak kogoś, kto mógłby zastąpić premiera. Cały czas pojawia się pytanie, kto jeżeli nie Tusk. Pierwsze poszukiwania idą w stronę wnętrza PO, gdzie nie łatwo znaleźć ewentualnego sukcesora Donalda Tuska. A już na zewnątrz to są nazwiska i znane i zgrane, więc nie ma dziś wyraźnej, silnej osoby, czy grupy, na która można by postawić, jeśli nie PO - mówi w "Kontrwywiadzie" RMF FM były prezydent, Aleksander Kwaśniewski. Jego zdaniem opozycji brakuje wyraźnego przeciwnika dla Tuska. Z jednej strony jest, jak twierdzi były prezydent, Jarosław Kaczyński, który ma duży elektorat negatywny, z drugiej dwóch lewicowych przywódców, którzy nie mogą się ze sobą dogadać.
Aleksander Kwaśniewski uważa też, że weto konstruktywne też niczego nie da, bo nie ma niezależnego kandydata, który mógłby zastąpić Tuska i którego poparłyby wszystkie partie opozycji. Dlatego sugeruje inne rozwiązanie. Po pierwsze restrukturyzacja rządu - premier dostrzega to, że to jest rząd autorski Donalda Tuska, no ale po roku można powiedzieć, że jest słabszy, niż mocniejszy - mówi były prezydent, ale nie chce wymienić nazwisk ministrów, którzy powinni odejść z gabinetu.
Po drugie chce, by stworzono w Sejmie ponadpartyjną zgodę dla pomysłów, mających złagodzić skutki kryzysu, bo bez posłów opozycji nie da się skutecznie poradzić ze spowolnieniem gospodarczym. Jest spowolnienie gospodarki, mamy bankructwa małych przedsiębiorstw, rosnące bezrobocie - prawdopodobnie 12- a nawet 13-,14-procentowe wkrótce. Mamy niezwykle niebezpieczną tykającą bombę, czyli bezrobocie wśród młodych ludzi. Idą ciężkie czasy - straszy polityków były prezydent.