Jarosław Gowin nie uważa, by postulat SLD dotyczący zdelegalizowania Młodzieży Wszechpolskiej, która współorganizowała marsz 11 listopada zamieniony w bójkę z policją, był słuszny.
Mogę mieć duży dystans do haseł nacjonalistycznych, ale w wydaniu Młodzieży czy nawet ONR one nie przekraczają granic dopuszczalnych w państwie prawa - stwierdził minister sprawiedliwości w porannej rozmowie w TOK FM. I dorzucił, jakby zupełnie z innej beczki: - A zaskakująco opiniotwórcza "Krytyka Polityczna" apoteozuje Lenina.
Na te słowa zareagował wywołany do tablicy szef "Krytyki" Sławomir Sierakowski.
Minister ma takie pojęcie sprawiedliwości, że jest rzecznikiem Młodzieży Wszechpolskiej i ONR. Zamiast jednoznacznej reakcji, mamy piruety, by MW i ONR obronić - powiedział w TOK FM.
Podobna odpowiedź znalazła się także na stronie internetowej "Krytyki Politycznej". - Ministrze sprawiedliwości! Przypominamy, że apoteozowanie Lenina, czyli propagowanie komunizmu jest w naszym kraju prawnie zakazane. Jeśli zauważył pan coś podobnego, prosimy natychmiast zgłosić się z tym do prokuratury! Albo do lekarza - napisał Sławomir Sierakowski.
Komentarze(68)
Pokaż:
Fiasko planu Bronisława Komorowskiego, za którym w marszu poszła zaledwie garstka Polaków.
Na dostępnych winternecie filmach widać, jak umundurowani policjanci rzucają płonące race w środek tłumu, a osoby w identycznych jak policyjne kominiarkach prowokują zamieszki.
Policjantami w charakterystycznych zielonych kominiarkach byli funkcjonariusze Biura Operacji Antyterrorystycznej oraz Centralnego Biura Śledczego i Biura Operacji Antyterrorystycznych. Oprócz nich na ulicach Warszawy pojawiło się ponad 600 policjantów w cywilu.
Na dostępnych w internecie filmach widać, jak aktywny udział w jednym z pierwszych ataków na policję bierze osoba w kominiarce używanej przez funkcjonariuszy BOA i CBŚ.
Na jednym z filmów również widać osobę w zgniłozielonej kominiarce, która bierze udział w ataku na policjantów. Na kolejnych filmach widać, jak raca upada za kordonem prewencji, a funkcjonariusz podnosi ją i ciska prosto w tłum demonstrantów.
"Organizatorzy byli naciskani w czasie, kiedy trwały te niepokoje, kilkanaście razy, żeby rozwiązać to zgromadzenie. Do czego by to doprowadziło, rozwiązanie zgromadzenia? Doprowadziłoby to do tego, że kilkadziesiąt tysięcy ludzi w centrum Warszawy stałoby się nielegalnym zgromadzeniem i wtedy, jak sądzę, dopiero policja pokazałaby, co potrafi. Sądzę, że taki właśnie był plan: najpierw rozdzielić Marsz Niepodległości na kilka części, poszatkować, co im się częściowo na niespełna godzinę udało, a następnie te porozbijane grupy zmasakrować. Taką pokazówkę w PRLowskim stylu urządzić."– mówi Robert Winnicki, prezes Młodzieży Wszechpolskiej w rozmowie z Anną Wiejak z Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.
Zza kordonu policji wybiegła grupa zakapturzonych mężczyzn i obrzuciła petardami uczestników marszu. Wówczas z marszu w stronę policji poleciały również petardy i race, i to było początkiem interwencji oddziałów prewencji policji.
W ocenie posła Stanisława Pięty, prowokatorom zależało na przekazie o agresji uczestników Marszu Niepodległości, rozróbach i awanturach. Poseł zamieścił w internecie zdjęcie, na którym widać grupę zamaskowanych ludzi w kominiarkach na głowie. Dwóch z nich trzyma pałki teleskopowe w ręku, a obok nich mężczyzna rzuca koszem na śmieci.
Pięta podkreśla jednocześnie, że sam widział liczne grupki kilku- czy kilkunastoosobowe mężczyzn w podobnych kominiarkach i kurtkach, z teleskopowymi pałkami oraz w podobnym wieku, które poruszały się między kordonem policji a uczestnikami marszu.
Policjanci systematycznie nacierali w kierunku demonstrantów, którzy już nawet nie stali i nie krzyczeli, ale setkami czy tysiącami usiedli na asfalcie. To było zresztą bardzo dobre rozwiązanie, gdyż zdezorientowało prowokatorów.