Pod szyldem komitetu wyborczego SLD chcemy zwrócić się do Aleksandra Kwaśniewskiego i innych polityków SLD, którzy z różnych powodów odeszli, aby razem startować w wyborach do Parlamentu Europejskiego po hasłem Sojusz dla Europy - powiedział w tvn24.pl Leszek Miller.
Przekonywał przy tym, że pozycja lewicy musi być wzmocniona i temu też będą służyć kolejne kampanie wyborcze, które zaczną się od przyszłego roku, od wyborów do Parlamentu Europejskiego.
Wszyscy, którzy będą z tej listy startować, muszą zadeklarować, że po wyborach będą działać we frakcji Postępowych Demokratów i Socjalistów. Lista ta zamknięta będzie dla ludzi, który nie podzielają wartości lewicy społecznej i którzy dają wyraz pogardzie dla norm życia parlamentarnego czy politycznego - podkreślił. Dopytywany przez dziennikarzy, czy chodzi o posłów RP, potwierdził: Mam na myśli Ruch Palikota.
Wcześniej o możliwym zaangażowaniu byłego prezydenta w tworzenie list do Parlamentu Europejskiego mówił także Janusz Palikot. Politycy mają się zobaczyć w piątek, a w spotkaniu uczestniczyć ma także Marek Siwiec.
Komentarze(91)
Pokaż:
Ostatnio w radio TOKfm (2012 09 07) Jerzy Urban (kumpel Palikota i Kwaśniewskiego) nawoływał do masowej emigracji młodych ludzi z Polski:
"Mam pomysł, co trzeba zrobić, szczególnie z masą debiutantów na rynku pracy: państwo powinno organizować i wspomagać emigrację.
Jeśli młodzi ludzie są bez żadnych szans, to co? Mają zdychać z głodu? Przecież nie da im się zasiłków dla bezrobotnych, bo tak się zrujnuje budżet. W związku z tym można szkolić według zapotrzebowania na siłę roboczą w Australii, Nowej Zelandii, Afryce ... Tam, gdzie są możliwości rozwoju gospodarczego, a nie ma kadr. Trzeba wspomagać emigrację zarobkową. Część wróci, część nie wróci."
Wcześniej Jerzy Urban w rozmowie z Piotrem Najsztubem we "Wproście" doszedł do wniosku, że Polskę należałoby... zamknąć: "Wyrastamy z tego narodowego państewka, które zawsze było nieudane" - wyznaje Urban.
Redaktor naczelny "NIE" cieszy się, że młodzi ludzie korzystają z procesów globalizacji, co osłabia Polskę pod znaku "dziadków radiomaryjno-pisowskich".
Urbanowi wtóruje Palikot: "Przyszedł czas, by powiedzieć Polakom, że muszą się wyrzec swojej polskości" – stwierdził Janusz Palikot podczas spotkania zorganizowanego przez Aleksandra Kwaśniewskiego. Według doniesień "Wprost", "stwierdzenie Palikota wywołało wśród gości konsternację, ale szybko zareagował na nie Kwaśniewski". Miał stwierdzić: "Proszę nie szaleć. Rozumiem intencje, ale w tej chwili odradzałbym takie wypowiedzi."
Dotychczasowy zastępca Urbana, Andrzej Rozenek, dostał się z listy Ruchu Poparcia Palikota do parlamentu i został rzecznikiem klubu. Andrzej Rozenek jako jeden z trzech Polaków (obok Adama Michnika i Leszka Millera) został zaproszony na cykliczne spotkanie Klubu Wałdajskiego organizowane pod patronatem Władimira Putina. Po oficjalnych obradach w Sankt Petersburgu, panowie byli gośćmi prezydenta Rosji w Soczi.
Dokonano kolejnych kroków na drodze rezygnacji z niepodleglości Polski. Takim krokiem jest rządowy projekt ustawy zgłoszony do Sejmu na druku nr 1066, przewidujący możliwość uczestniczenia zagranicznych funkcjonariuszy w operacjach pacyfikacyjnych na terenie Polski w przypadku rozruchów i „zgromadzeń”. Słowem – pacyfikować nas będą nie tylko tubylczy bezpieczniacy, ale również służby niemieckie lub Mosad.
W nim tylko my ("Płoną oczy i skronie"), z nosem rozpłaszczonym na szkle kontraktowym okrągłostołowym okrągłym judaszowym bez klamki (a oczy nasze w słup!) i widzimy jak zwolniony spowolniony ubezwłasnowolniony konwojowany z przeszłości w przyszłość aresztant dyplomowany koronny Szejnfeld z wolna i lubieżnie jak hurysa w brzuchomówczym tańcu słów wdzięcząc się z wdzięczności wobec swej niespodziewanej wolności wypowiedzenia w haremie po raz drugi raz już kiedyś danego sułtanowi a dotrzymanego eunuchowi słowa i nasłuchując łaskotu-łoskotu popularności całuje, polizuje, pomidoruje akcentuje to dane magiczne słowo POMIDOR, a potem cedzi je z nosowym zasmarkanym uśmiechem zawodowego cmokiera po zrobieniu loda (sam Michnikowski tego POMIDORA nieodżałowanej pamięci, na zawsze przez Starszych Panów (i Panie też!) utraconego, lepiej by nie zagrał ani nie zaśpiewał!!!) - więc ten Szejnfeld dopieszcza wyrastający nam po raz kolejny (lecz najzupełniej znienacka) przed dziobem "Titanica" czubek betonu głowy Aleksandra Kwaśniewskiego utwardzony zakwasem filipińskim destylowanym, leżakowanym (12 lat minimum we Wronkach)...
* * *
...a na wyspie szczęśliwej z palem wysokich wyrasta Pierwsza Głowa gajowego Bronka Bochenka Dziadzia Naszego Powszedniego, a czasem ananasem jak kaktus co nam tu-tu-tu, z dodatkiem szczypty dzieg-ciu i michy bigo-su pałaszowanego karabelami i kaszubskiej tabaki plus-tus-ko-wej jazdy rowerowej bez kierownika składu-bez-ładu, ale z naczelnikiem z centrali Gadu-Gadu, a my w niemym zachwycie dopływamy bez trzymanki z podwarszawskich Marek do Bufetu obfitej i uroczo roześmianej Bufetowej w otwartych drzwiach tramwaju linii 18 przy Arsenale, traficie bez przewodnika Górskiego - Polska Goła - ale wesoła, upojny zapach bufetowych smakopołyków z rozgłośnym gulgotem licznych przełyków was niechybnie naprowadzi, bo oni na to jak na Lato, na rachunek Polsatu, na Boniek-dydy z ustami Grodzkimi jak malina, ukraina, sokoły-góry-doły - a wała - tu się wygina ryj Stalina, Gowina, utarta koleina, Argentyna-Kolubryna - jakaż finezja: - urlop Tunezja - emerytura karykatura - każdego członka tej zgrai poprzecina poprzecznie lokomotywa Tuwima w siódmym wagonie von Paulinów pod Stalinogrodem, same grubasy wyborne, wyborowe, wyborcze długie, expose krótkie, a farbowany emaliowany orzeł biały zawstydzony czerwony tombakowy z obrezanym ogonkiem, czyli teraz to taki raczej czarny-marny kruk blaszany w milionie egzemplarzy na tasiemce nanizany jak wrony, jak szpaki, jak sroki po nastrojowej transformacji w koguciki z dachu z górki na pazurki kukuryku po druciku do podsłuchu telefonicznego albo od słupa do słupa jak nuty melodii granej indykowi, co kiedyś myślał, a teraz już nie - bo "nie lzia", "izwinit'je - eto prosto oszybka!" - tylko leży na desce pod gruszą (obok trzepak, kosz na śmieci niski i kosz do "kosza" wysoki plastikowy z mienia przesiedleńczego i huśtawka krajowa metalowa) i nie podskoczy nikomu, a zwłaszcza tym, co to na tym lichym poletku haratają i pretendują do łask bogini z pozłacanego bursztynu o zawrotnej nazwie Pitera Ordona albo Patera Norblina, albo Emalia Plater, a może nawet Temida Rywina czy Kniahini Hazardzina - wdowa po Kniaziu Hazardzie (Hazard umarł - niech żyje wicepremier Budżet-Napięty - Sekuła Seculorum Amen!).