To moje zachowanie wyrządziło jej krzywdę. Niepotrzebnie. Mam nadzieję, że da się to naprawić. Przepraszam, z nadzieją patrząc w przyszłość - napisał Palikot w oświadczeniu, które odczytał w Łodzi dziennikarzom. Nie chciał nic dodać do odczytanego tekstu, jak powiedział, czeka na reakcję adresatki. Wanda Nowicka przyjmuje przeprosiny Janusza Palikota za zajścia, które doprowadziły do wyrzucenia wicemarszałek Sejmu z klubu Ruchu Palikota. Nowicka powiedziała Informacyjnej Agencji Radiowej, że to dobry znak, choć słowa Palikota nie powinny paść. Dodała, że kobiety, które poseł wówczas obraził, dziś mogą czuć satysfakcję.
Wanda Nowicka powiedziała, że przyjęcie przeprosin nie oznacza, że wróci do Ruchu Palikota. Zaznaczyła jednak, że jest gotowa do rozmów, choć w jej życiu wiele się zmieniło, podobnie jak w partii, której klub sejmowy się zmniejszył i której los nie jest znany. Ewentualną współpracę uzależnia od istnienia wspólnych kwestii programowych
.>>>Nowicka nie widzi siebie w klubie, ale sama nie odejdzie
W lutym Ruch Palikota wycofał rekomendację dla Wandy Nowickiej na funkcję wicemarszałka Sejmu, i złożył wniosek o jej odwołanie. Był to efekt przyjęcia przez Nowicką nagrody za rok 2012, jaką otrzymali wszyscy wicemarszałkowie, a także marszałek Sejmu Ewa Kopacz. Wszyscy zadeklarowali przekazanie nagród na cele społeczne.
Sejm w głosowaniu nie odwołał Wandy Nowickiej z funkcji wicemarszałka, wówczas została wykluczona z Ruchu Palikota. Od tego czasu - Nowicka jest posłanką niezrzeszoną. Wicemarszałek Sejmu powiedziała wówczas, że szef partii ją zastraszał. Janusz Palikot skomentował tę wypowiedź mówiąc: Czytając to podświadomie, czyli psychoanalitycznie, być może Wanda Nowicka chce być zgwałcona, ale to nie ze mną. Ja nie jestem typem człowieka, który się do takiej roboty nadaje.
Komentarze(34)
Pokaż:
Mówi, że jego zabiegi o zdjęcie krzyża w sali obrad Sejmu (który notabene został podarowany przez matkę księdza Popiełuszki) to konsekwencja decyzji prezydenta Komorowskiego, który kazał usunąć krzyż "smoleński" z Krakowskiego Przedmieścia.
Tusk przed 2005 r. zażądał od Zyty Gilowskiej (która była lokomotywą PO) ustapienia jedynki na liście lubelskiej dla Palikota. Nie zgodziła się, więc znalazł pretekst, upokorzył ją i zmusił do odejścia.
Ruch Palikota został celowo wykreowany przez media i towarzyszące im układy. Wszystko po to, aby stworzyć blokująco-kontrolującą mniejszość na wzór dawnej Samoobrony. Palikot już zapowiedział, że poprze rząd PO-PSL, nie stawiając żadnych warunków Donaldowi Tuskowi.
Przed wyborami mózgi PO kombinowały, jak uderzyć w opozycję, by zmniejszyć jej szanse na zwycięstwo. Najłatwiej obniżyć poparcie dla opozycji przez rozproszenie głosów, czyli przez stworzenie wiarygodnych alternatyw.
Najpierw wypuszczono wabik na wyborców Prawa i Sprawiedliwości przez stworzenie partii PJN. Wiadomo, że rozłam w PiS dokonał się po konsultacjach przyszłych rozłamowców z politykami PO, w tym z Palikotem.
Gdy sondaże nie pozostawiały złudzeń, że PJN poniesie totalną katastrofę, i ta prowokacja polityczna się nie powiodła, wypuszczono kolejny wabik -- tym razem na wyborców lewicy.
Socjotechnicy Platformy zdają sobie sprawę, że tzw. ordynacja proporcjonalna jest mechanizmem, który preferuje podział, a więc, że często się opłaca podzielić na dwa ugrupowania -- pozornie konkurujące -- bo w efekcie można zdobyć więcej mandatów.
Palikot ma za zadanie kanalizować frustrację wyborców, by nie obróciła się ani przeciw Komorowskiemu, ani przeciw Platformie. Ma wywołać wojnę religijną w Polsce, by np. poprzez konflikt o krzyż w Sejmie przykryć prace nad budżetem i działania rządu w sferze finansowej. Media będą wolały zająć się walką o krzyż w Sejmie, niż pracami nad budżetem i narastającym kryzysem w państwie.
Wyjątkowość polskiej sytuacji polega na tym, że mamy najbardziej zmonopolizowany rynek mediów elektronicznych i próbuje się przy ich pomocy zdelegalizować faktycznie jedyną rzeczywistą, patrzącą władzy na ręce, opozycję.
W podziękowaniach dla wspierających go znanych osób Palikot wymienił Jerzego Urbana, Lecha Wałęsę, Andrzeja Olechowskiego, Władysława Frasyniuka, Jolantę Kwaśniewską, Kazimierza Kutza, Magdalenę Środę i Piotra Tymochowicza.
TAK, ten starszy pan stojący nieopodal lidera formacji Palikota, to Jerzy Urban, były rzecznik rządu PRL, który zajmował się w latach 80. gnojeniem ludzi, w tym błogosławionego ks. Jerzego Popiełuszki. W powszechnej pamięci pozostał jako ten, którego artykuły -- jak zeznawał Grzegorz Piotrowski -- motywowały funkcjonariuszy SB do działania, czyli do zamordowania kapłana. Przestępcy -- jak mówili w czasie procesu toruńskiego -- nie mogli znieść mieszania się ludzi Kościoła w sprawy polityczne.
W latach 90. Urban kontynuował swą pracę na rzecz ośmieszenia Kościoła i jego ludzi -- w tygodniku "Nie". Tuż obok Palikota i Urbana kolejna postać z przeszłością: Roman Kotliński, redaktor antychrześcijańskich "Faktów i Mitów", w którym pisywał morderca ks. Jerzego, Grzegorz Piotrowski.
Dotychczasowy zastępca Urbana, Andrzej Rozenek dostał się z listy Ruchu Poparcia Palikota do parlamentu i został rzecznikiem klubu. Andrzej Rozenek jako jeden z trzech Polaków (obok Adama Michnika i Leszka Millera) został zaproszony na cykliczne spotkanie Klubu Wałdajskiego organizowane pod patronatem Władimira Putina. Po oficjalnych obradach w Sankt Petersburgu, panowie byli gośćmi prezydenta Rosji w Soczi.
Kolejne postulaty Palikota to łatwiejsze uśmiercanie poczętych dzieci w imię uproszczenia życia kobietom, refundacja in vitro, usunięcie religii ze szkół, dołożenie księżom, legalizacja marihuany i przywileje dla homoseksualistów. W skrócie -- nowoczesne państwo z marzeń Jerzego Urbana.
Jerzy Urban w rozmowie z Piotrem Najsztubem we "Wproście" doszedł do wniosku, że Polskę należałoby... zamknąć. "Wyrastamy z tego narodowego państewka, które zawsze było nieudane" wyznaje Urban.
Redaktor naczelny "NIE" cieszy się, że młodzi ludzie korzystają z procesów globalizacji, co osłabia Polskę pod znaku "dziadków radiomaryjno-pisowskich".
To, co lewica (tzn. masoneria) chce przeprowadzić od dziesięcioleci, jest realizowane przez obecny rząd, który dąży, by całkowicie zmienić polskie rozumienie ludzkiej wolności na socjalistyczne uprawnienie nadane przez Centralny Komitet Planowania w Brukseli.
Innymi słowy, budujemy "Nową Komunę" wychowującą Nowego Człowieka (czyli moralnie wykrzywionego mutanta). Główna przeszkoda to chreścijaństwo, czyli Kościół Katolicki. Stąd wojna z krzyżami i otwarty już atak na Kościół.
Nowy Człowiek to człowiek oskalpowany, wymóżdżany, pozbawiony zdolności do samodzielnego myślenia -- człowiek, który coraz mniej posługuje się rozumem, coraz mniejszy użytek robi z wolności ku dobru, ku prawdzie, ku życiu.
Chodzi o to, żeby człowiek w ogóle nie szukał prawdy czy dobra -- żeby człowiek myślał emocjami, czyli nie myślał wcale.
Dla lewicy odwiecznym wrogiem jest chrześcijaństwo. Każdy pretekst jest dobry. Najpierw więc starają się rozhuśtać społeczne nastroje tak, by tłum stracił nad sobą panowanie, a następnie ich liderzy dokonują ideologicznej manipulacji, by realne powody (kryzys ekonomiczny) zastąpić powodami ideologicznymi (zwalczyć Kościół).
Usiłuje się walkę z kryzysem przekształcić w walkę z Kościołem i z narodem, czyli z krzyżem i patriotyzmem. 11 listopada 2011r widzieliśmy, jak niemieccy pałkarze sprowadzeni przez polskich działaczy lewicowych zaatakowali marsz niepodległości, bijąc na oślep ludzi noszących dziewiętnastowieczne mundury z czasów Powstania styczniowego.
"Przyszedł czas, by powiedzieć Polakom, że muszą się wyrzec swojej polskości" – stwierdził Janusz Palikot podczas spotkania zorganizowanego przez Aleksandra Kwaśniewskiego. Według doniesień "Wprost", "stwierdzenie Palikota wywołało wśród gości konsternację, ale szybko zareagował na nie Kwaśniewski". Miał stwierdzić: "Proszę nie szaleć. Rozumiem intencje, ale odradzałbym takie sądy."
Prawda, że "ostra" reakcja? Kwaśniewski rozumie, ale wie, że tego typu postulaty trzeba rozkładać na etapy - tak można to interpretować.
Wojna religijna w Polsce stanowi element unijnej strategii narzucania europejskim narodom ideologii marksizmu kulturowego, w której nie ma miejsca na publiczną obecność etyki chrześcijańskiej jako podstawy systemu prawnego.
Wielkie media nie działają spontanicznie mocą zatroskanych o losy ludzkości dziennikarzy -- ktoś daje przyzwolenie, a może i nakazuje, aby coś nagłośnić. Do antychrześcijańskiej krucjaty chętnych nie brakuje i po stronie mediów, i po stronie polityków. Szczucie "na proboszcza" może zapewnić bezpieczeństwo tym, którzy przez ostatnie 30 lat Polskę rozkradali.
"Ja i moje pismo ["NIE"] od 20 lat pracujemy na rzecz realizacji tych haseł, pod którymi Janusz Palikot uzyskał wyborczy sukces. [...] Ktoś musiał upomnieć się o tych, którzy chcą żyć bez ślubu, o prawa homoseksualistów, wolność aborcji, dostęp do środków antykoncepcyjnych" (Jerzy Urban)
Warszawska Opera Kameralna przygotowuje się do wystawienia opery o transseksualizmie, której libretto słowne i śpiewane ma napisać czołowy dziennikarz polityczny „Gazety Wyborczej” Piotr Pacewicz.
Muzykę skomponuje Antoni Komasa-Łazarkiewicz, a całość wyreżyseruje Michał Znaniecki. Dyrektor WOK pan Jerzy Lach spodziewa się, że opera stworzy „nowy wizerunek” jego instytucji kulturalnej. Już ta zapowiedź wywołuje negatywne, odpychające wrażenie, gdyż tworzy się „wizerunek” na wskroś obcy miłośnikom muzyki klasycznej, wszystkim zafascynowanym operowymi spektaklami z różnych epok.
Dyrektor nie zaprzeczył, że głównym bohaterem „opery” ma być transseksualista Krzysztof Bęgowski, znany powszechnie jako posłanka Anna Grodzka. Operę sfinansują podatnicy, czyli mieszkańcy województwa mazowieckiego, gdyż WOK jest samorządową instytucją kultury tego województwa.
Jak to jest – należałoby zapytać publicznie marszałka województwa mazowieckiego Adama Struzika – że województwo jest zadłużone, samorząd nie jest w stanie utrzymać szkół, dróg, płacić wielu bieżących zobowiązań, szuka ustawowych sposobów, aby uwolnić się od płacenia tzw. janosikowego, czyli daniny na rzecz innych uboższych województw, a równocześnie znajdują się pieniądze na demoralizację i dewiację.
Okazuje się, że są fundusze na prezentowanie w „operowej formie” opisów ludzkich nieszczęść, wymagających raczej pomocy lekarzy specjalistów niż „autorów” libretta.
A może jest tak, że dyrektor WOK, której jeszcze nie tak dawno groziło zamknięcie z powodu braku finansowania, musiał zgodzić się na tę szokującą inscenizację operową. Być może finansowania dzieła „Gazety Wyborczej” nie jest w stanie odmówić nawet marszałek województwa?