Andrzej Seremet już raz odmówił przyznania porucznikowi Wosztylowi ochrony. Poseł Antoni Macierewicz wnioskował o nią po samobójczej śmierci drugiego z pilotów Jaka-40, chorążego Remigiusza Musia. Teraz ponowi ten wniosek - informuje "Rzeczpospolita". Wszystko przez to, że ktoś przeciął przewody hamulcowe w aucie pilota.
W styczniu bieżącego roku pan porucznik Artur Wosztyl poinformował, iż nieznani sprawcy uszkodzili jego samochód w sposób mogący zagrażać życiu - stwierdził Macierewicz. - Pan porucznik Artur Wosztyl jest ostatnim świadkiem dysponującym informacjami potwierdzającymi, iż nawigatorzy rosyjscy wydawali pilotom Tu-154M komendę zejścia do 50 metrów nad poziomem pasa - podkreślił parlamentarzysta PiS.
Dziś wiemy już ponad wszelką wątpliwość, iż życie pana porucznika Artura Wosztyla jest zagrożone - przekonywał Antoni Macierewicz.
Wniosek o przyznanie ochrony trafił nie tylko do Prokuratora Generalnego. Dokument znajdzie się także na biurku szefa Naczelnej Prokuratury Wojskowej i Komendanta Głównego Policji.
Porucznik Artur Wosztyl 10 kwietnia 2010 roku przyleciał do Smoleńska rządowym Jakiem-40. Na pokładzie samolotu przywiózł dziennikarzy. Mimo niesprzyjających warunków atmosferycznych lądował na lotnisku Sewiernyj - tuż przed tupolewem. Przez radio rozmawiał z pilotami Tu-154M, słyszał również ich rozmowy z rosyjskimi kontrolerami lotu.