Ewa Kopacz miała dwa wyjścia: zabić Schetynę albo wciągnąć do rządu. Na pierwsze rozwiązanie nie miała siły, choć do tego namawiał Tusk. Ostatecznie kupiła więc Grzegorza, kupując sobie rok czasu spokoju w partii - mówi tygodnikowi "Wprost" jeden z polityków PO. Dodaje, że furtkę Grzegorzowi Schetynie otworzył prezydent, który publicznie powiedział, że, szykowany na następce Radosława Sikorskiego Jacek Rostowski, nie nadaje się, by kierować dyplomacją. To nie był żaden wielki plan Komorowskiego, tylko jej decyzja, trochę na złość Bronkowi: Nie chcesz Londyńczyka, bywalca salonów władającego kilkoma językami to weź sobie swojego ulubieńca Scheta! - tłumaczy rozmówca tygodnika.

Reklama

Zdaniem polityków PO, Schetyna połączył siły z prezydentem z dwóch powodów - niechęci do Donalda Tuska i planów przejęcia kontroli nad PO. Ma też ponoć mieć już gotowy plan zemsty. Najpierw pójdzie po Protasiewicza, potem po Grasia, bo ich uważa za zdrajców, a w końcu po Kopaczową, której od lat nienawidzi. Metody będą Grześkowe. Czyli wszystkie chwyty dozwolone byle byłyby skuteczne - uważa jeden z współpracowników Tuska.