W uzasadnieniu wniosku Zdzisław Krasnodębski stwierdził między innymi, że wybory odbyły się niezgodnie ze standardami, które przyjmuje Unia Europejska i OBWE. Dodał, że podczas wyborów doszło do kilku zdarzeń, które zakłóciły jego przebieg, oburzenie społeczne doprowadziło do dymisji składu PKW, a wyniki znacząco różnią się od exit polls. Eurodeputowany przypomniał, że Parlament Europejski zajmuje się procedurami wyborczymi w wielu krajach rozwijających się, więc powinien też zająć się problemami wewnątrz samej Unii.
Eurodeputowany z ramienia PO Jan Olbrycht był przeciwny stawianiu sprawy wyborów w Polsce na forum Parlamentu Europejskiego. Tłumaczył, że debata polsko-polska jest wewnętrzną sprawą. Poseł Olbrycht podkreślił, że proces wyborczy trwa, a wszystkie wątpliwości zostaną rozstrzygnięte przez niezawisłe sądy.
CZYTAJ WIĘCEJ: RPO zbada sprawę zatrzymanych dziennikarzy>>>
CZYTAJ TAKŻE: Policja ustali zasady współpracy z dziennikarzami podczas interwencji>>>
Ryszard Legutko, przewodniczący delegacji PiS w PE przekonywał w rozmowie z IAR, że wszyscy eurodeputowani powinni mieć okazje dowiedzieć się o przebiegu głosowania w Polsce: "Jest ogólnie poczucie w Polsce, że coś z tymi wyborami jest nie tak. Nikt mi nie wmówi, że prawie 20 procent głosów nieważnych do sejmików, to jest coś normalnego". Jak dodał, trzeba stawiać na forum takie kwestie, bo żyjemy w UE i nie mogą obowiązywać podwójne standardy.
Eurodeputowany PiS przypominał, że Parlament Europejski do tej pory chętnie interesował się przebiegiem wyborów w różnych krajach. Dodał że przedstawiciele PE jeżdżą po całym świecie i obserwują czy standardy europejskie są dochowane. - Nagle w kraju członkowskim UE, pojawia się dość znaczący głos dużej części społeczeństwa, która zgłasza wątpliwości co do wyborów. I nagle parlament, co? Zamknie usta? - pytał . Jak dodał, PE powinien się zająć również zatrzymaniem dziennikarzy w PKW.
W czwartek grupa zwolenników Ruchu Narodowego i Kongresu Nowej Prawicy demonstrowała przeciwko - ich zdaniem - fałszerstwom wyborczym. Po zakończeniu manifestacji część z nich próbowała wtargnąć do siedziby PKW. Musiała interweniować policja, która wyprowadziła 12 osób. Wśród zatrzymanych znaleźli się między innymi dwaj dziennikarze - fotoreporter PAP Tomasz Gzell i dziennikarz TV Republika Jan Pawlicki. Obydwaj na miejscu wykonywali swoje obowiązki, jednak i im postawiono zarzuty naruszenia miru domowego.