- Jeżeli prezydent w wystąpieniu zajmuje się macaniem kur, to trzeba się zastanowić, czy jest sprawny na umyśle i czy coś mu nie zaszkodziło - mówił w Radiu ZET Bartosz Kownacki. Zarzucił prezydentowi, że ten cierpiał tego dnia na "chorobę filipińską albo zaburzenia świadomości".
- Coś jest z nim nie tak. Albo on jest ciężko chory i nie panuje nad emocjami, albo on pokazał swoją prawdziwą twarz: butę i arogancję - dodał Kownacki.
W obronie Bronisława Komorowskiego stanęli: Iwona Śledzińska-Katarasińska, wiceprzewodnicząca klubu Platformy Obywatelskiej - jej zdaniem słowa Kownackiego nadają się na pozew w trybie wyborczym, a także Tomasz Nałęcz. Prezydencki doradca porównał wypowiedź Kownackiego do stwierdzenia "gwałciciela, który zapytany, dlaczego pobił zgwałconą kobietę, odpowiedział, że to ona jest winna, bo się broniła".
- Na spotkanie Komorowskiego przyszedł bojówkarz z tubą i na cały plac grzmiał "wracaj na Mazury macać kury". Niczego nie było słychać, tylko tego zadymiarza. Prezydent nie jest misiem pod żyrandolem, tylko facetem wychowanym na starciach z ZOMO w latach ’70, więc zareagował i temu chamowi odpowiedział na temat tych kur - podkreślił Nałęcz.
Podczas zorganizowanego w Lublinie wiecu wyborczego, prezydentowi puściły nerwy - z równowagi wyprowadziły go także okrzyki "Choć szogunie" i "Precz z komuną".
Komentarze(258)
Pokaż:
Dlatego - jeśli nasze dziecko zada nam pytanie, które nas krępuje - staramy się tego po sobie nie okazać. Dziecko nie powinno wyczuć naszego zakłopotania. Gdy malec pyta nas, dlaczego Komorowski został prezydentem, nie uśmiechajmy się głupio, nie odbijajmy piłeczki, szybko rzucając: „Posprzątałeś zabawki?” ...
Raczej starajmy się z powagą i rzeczowo odpowiedzieć, nie dając po sobie poznać, jak bardzo (jako wyborcy i obywatele RP) jesteśmy skrępowani i zawstydzeni.
Zresztą i sama treść słowa “Komorowski”, będąca naturalnym nazwiskiem kojarzonym ze słowami: "komora", "komornik", nie powinna powodować skrępowania ani nasuwać z gruntu niewłaściwych i wręcz podejrzanych i karygodnych, lecz wdzierających się niestety brutalnie do powszechnej świadomości skojarzeń ze słowami "gaz" albo "eksmisja", i nie musimy przy naszych dzieciach wstydzić się je wymawiać. Z kolei - gdy dziecko wypowie je przy nas, w żadnym wypadku nie powinniśmy udawać, że niczego nie słyszeliśmy. Zupełnie niedopuszczalne jest karcenie za to malca lub jego strofowanie, że tak się nie mówi, bo to jest „brzydko”. Normalna, nieskrępowana reakcja i bezpruderyjne wyjaśnienie, oczywiście stosowne do wieku, to najlepsza metoda. Można się przy tym posłużyć znanymi z Wikipedii hasłami jak "chanukija", "Belweder", "okno", "parapet", "Boże Narodzenie", "pierwsza dama", "Ossowo", "czterech śpiących", "katownie UB", "polskie obozy koncentracyjne", "Jedwabne", "windykacja", "przemysł holocaustu", "palemy", "BUL" ("Biblioteka Uniwersytetów Ludowych" - tu poruszyć potrzebę samokształcenia, zwłaszcza osób pragnących piastować ważne stanowiska pastwowe!), "beznadziejia" oraz bardziej aktualne dzisiaj hasła jak "bratnia pomoc", "ustawa", "zamrażarka", "ruski serwer", "wybory", "rozbiory", "stan wojenny" itp.
Nasz wychowanek z pewnością wszystko to z wolna zrozumie, a my nie będziemy już odczuwać zażenowania, ilekroć przy takiej czy innej okazji, na przykład kopania przez nieuświadomionych jeszcze ideologicznie tajniaków uczestnika patriotycznej demonstracji w twarz, na ekranie telewizora pojawi się przebitka na lśniącą i rumianą buzię naszego doskonale uświadomionego prezydenta, który uśmiechając się jak świadoma lalka z "Cepelii" cierpliwie udzieli nam wszystkim dodatkowych wyjaśnień i dowiedzie niezbitej racji państwa, które w ten sposób po raz kolejny zdaje egzamin i dostaje od bliżej nam niestety nieznanego "egzaminatora" punkty dodatkowe za pochodzenie ze WSI Magdalenka albo z Ruskiej Budy!