Janusz Palikot powiedział, że Ewa Kopacz powinna interweniować. Jak mówił, dziesiątki śledztw, prowadzonych w sprawie jego współpracowników, dotyczących gwałtów, molestowania, korupcji, kończy się wyrokami skazującymi.
Tylko Jan Bury jest nietykalny" - dodał Palikot. Jego zdaniem, Jan Bury powinien odejść z polityki.
Szef CBA Paweł Wojtunik stwierdza w piśmie, że niedawna publikacja na prywatnej stronie internetowej Jana Burego, dotycząca działań biura antykorupcyjnego w Rzeszowie, sprowadza realne zagrożenie na funkcjonariuszy. CZYTAJ WIĘCEJ NA TEN TEMAT>>>
Sprawa ma związek z prowadzonym przez CBA śledztwem, w którym zamieszani są działacze PSL z Podkarpacia. W lipcu ubiegłego roku agenci CBA przeszukali pomieszczenia użytkowane przez posła Burego. Jemu samemu nie postawiono zarzutów.
Komentarze (157)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarsze.
Nieprzyjemne zgrzyty części niemieckich, publicznych mediów elektronicznych oraz dziennika "Die Tageszeitung", związanych z lewym skrzydłem SPD oraz Partią Zielonych, spowodowane obawą o utratę uprzywilejowanej pozycji Niemiec w kontaktach z Polską są jednak odosobnione. Daje to podstawę do ciekawych i pożytecznych rozważań na temat stosunków posko-niemieckich.
Na tle powyższych dywagacji niemieckich mediów, budująca wydaje się być reakcja na wynik wyborów prezydenckich w Polsce samej Bundeskanzlerin Angeli D. Merkel, która w depeszy gratulacyjnej do Pana prezydenta-elekta Rzeczypospolitej Polskiej, Andrzeja Sebastiana Dudy użyła zwrotu o „niemieckich zbrodniach dokonanych podczas drugiej wojny światowej”. Dla wszystkich Polaków historycznie takie określenie jest oczywiste, jednak gdy teraz pada ono oficjalnie z ust kanclerz Niemiec może to jak mniemam stanowić symptom większego szacunku w relacjach niemiecko-polskich.
Prezydenta - elekta, Andrzeja Dudę jak to sam stwierdził bardzo "(...) cieszy taka deklaracja pani kanclerz". W jego ocenie z zasady relacje z naszymi sąsiadami powinniśmy wzmacniać, również ze względów gospodarczych, by dawać naszej przedsiębiorczości szanse rozwoju i gospodarczej ekspansji zagranicznej. Te sąsiedzkie relacje muszą jednak układać się na zasadach partnerskich i wzajemnego szacunku.
Prezydent - elekt Andrzej Duda stwierdził: "Niemcy od lat prowadzą bardzo skuteczną politykę historyczną. Można powiedzieć, że działając w sposób konsekwentny, realizują ją praktycznie od zakończenia II wojny światowej. My również powinniśmy konsekwentnie kształtować naszą politykę historyczną, prowadząc skuteczne działania na arenie międzynarodowej. Konieczne jest powołanie specjalnej instytucji, która będzie podejmować zdecydowane interwencje w w każdym przypadku dyfamacji Polski na świecie, z drogą procesową włącznie. Chciałbym, aby działała pod auspicjami prezydenta, choć nie przeszkadzałby mi trójpatronat prezydenta, ministra spraw zagranicznych i premiera. Musimy twardo walczyć o nasze prawa, jednocześnie prowadząc własną politykę historyczną na zewnątrz".
- Zapytany w jaki konkretnie sposób Polska może tą politykę historyczną prowadzić, prezydent - elekt odpowiedział:
"Choćby w przestrzeni kultury, poprzez finansowanie filmów, które pokazywałyby prawdziwą historię Polski, pokazywałyby nasze zasługi dla Europy i świata. W tym jest ogromna rola prezydenta jako najwyższego przedstawiciela Rzeczypospolitej na świecie. Jego obecność i głos w trakcie rozmaitych uroczystości podkreśla rangę i wartość naszego stanowiska, również w sferze historycznej.
Polska jest krajem, który niezłomnie i bohatersko walczył o własną wolność, lecz także o wolność innych państw
i narodów. Chciałbym, by świat widział Polskę przez pryzmat tego, co w naszej historii najbardziej pozytywne, czyli ludzi bohaterskich i oddanych Ojczyźnie. Spójrzmy chociażby na to, ile miast Europy zostało wyzwolonych przez polskich żołnierzy w czasie II wojny światowej. To jest nasz konkretny wkład w wolność naszego kontynentu, w zakończenie wojny.
Z Niemcami należy poważnie rozmawiać i szukać możliwości robienia wzajemnie korzystnych, partnerskich interesów. Polityka bezkrytycznego piania z zachwytu nad stanem wzajemnych stosunków oraz braku targowania się o warunki współpracy z nimi bez wątpienia nie była właściwa".
Ja, autor tego komentarza tak jak wielu ekspertów i komentatorów uważam, że prezydent Komorowski przegrał także dlatego, że wbrew swym przedwyborczym obietnicom był posłusznym podwładnym szefa Platformy a szef Platformy nadto nieraz niekoniecznie z korzyścią dla Polski, usłużny czy wręcz spolegliwy życzeniom Bundeskanzlerin Angeli D. Merkel.
- Jeżeli jego następca, tak jak to zapowiada wyciągnie z tego wnioski i wytyczy linię polityki polskiej, polegającą na skutecznym targowaniu się o dobre warunki rozwoju naszego kraju, zdobędzie powszechne poparcie. Wysoka kultura osobista, właściwe profesorom z prawdziwego zdarzenia i prawnikom, nawyki uporządkowanego, zdroworozsądkowego myślenia oraz znajomość języków obcych, w tym niemieckiego, mogą okazać się niezwykle pomocne.
Samo posiadanie dostępu do guzików uruchamiających broń jądrową, nie jest niezbędnym warunkiem prowadzenia wielkiej polityki przez głowę państwa. Jest nim natomiast, mądra głowa na karku, zimna gdy trzeba, rozumienie potrzeb gospodarki polskiej i potrzeb Polaków, dbałości o ich warunki życia i rozwoju ale i o suwerenność Polski i Jej bezpieczeństwo zewnętrzne a więc dobre stosunki z sąsiadami, współpracę gospodarczą i odpowiednie sojusze wojskowe ale na zasadach partnerskich, odbudowę własnych zdolności obronnych, także przez rozwijanie własnej technologii i przemysłu obronnego a nie tylko przez zakupy sprzętu z zagranicy.
Znamienny i treściwy, chociaż tak krótki, jest komentarz podsumowujący prezydenturę Bronisława Komorowskiego i odnoszący się do jego wypowiedzi po przegranej w wyborach, zamieszczony na jednym z forów, przez internautę;
- "Niestety popłakałem się po lekturze tego przemówienia. Najbardziej poruszyl mnie fragment mówiący o nienawiści, która już czai się za rogiem, jest tuż, tuż i musimy być gotowi do obrony. Prezydent Bronisław Komorowski ma rację - Nienawiść polityków, których odsuwa się od koryta może być faktycznie grożna".
Każdy może przegrać i dla nikogo w demokracji, dla nikogo rozumiejącego zasady demokracji, dla nikogo kto pracę dla Polski, dla Ojczyzny Naszej, traktuje nie jako prywatę ale jako misję, jako służbę, przegrana nie jest żadną ujmą.
Niestety nie każdy potrafi przegrywać.
Bronisław Komorowski nie tylko utracił wiarygodność Polaków ale skompromitował się całkowicie i ostatecznie bo nie potrafił przegrać.
Komorowskiemu odbiło. On żyje na jakimś innym świecie, którego dla niego już nie ma, nie istnieje. On nie tylko utracił wiarygodność u Polaków ale całkowicie się skompromitował, zbłażnił się i ośmieszył bo nie potrafił godnie przegrać. On sobie nie zdaje sprawy z tego, że stał się nie tylko zerem ale "minusem ujemnym". Jeżeli Kopacz go przygarnie i będzie hołubić to on pociągnie swoją przegraną i wrodzoną głupotą PO na dno. Mówi o tym dyplomatycznie Aleksander Kwaśniewski, zły, że postawił swoją reputację na graślawego konia a bez ogródek wyśmiewa go Miller i w tym przypadku ma rację.
Ja osobiście wierzę, że Polacy nie spoczną na laurach, nie oddadzą inicjatywy i nie dadzą się "spacyfikować" jak jacyś buntownicy, Bronisławowi Komorowskiemu i jego pospolitemu ruszeniu. Wierzę, że jeżeli nie znajdą się w Platformie Obywatelskiej liderzy zdolni do rzeczywistej zgody narodowej i współpracy dla naprawy Rzeczypospolitej to ich wyborcy w jesiennych wyborach do parlamentu, wypowiedzą im posłuszeństwo w imię rzeczywistej zgody narodowej, w imię zakończenia waśni i wojny polsko-polskiej, dla dobra Rzeczypospolitej Polskiej, Najukochańszej Ojczyzny Naszej, dla lepszego jutra swoich dzieci, wnuków i prawnuków, dla dobra nas wszystkich, wraz z innymi Polakami, staną u boku prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Andrzeja Sebastiana Dudy, opowiedzą się za rzeczywistą zgodą i za utworzeniem nowego rządu, rządu zgody narodowej.
Oto słowa Bronisława Komorowskiego;
Po ogłoszeniu pierwszych sondażowych wyników wyborów prezydenckich, ustępujący prezydent Bronisław Komorowski wygłosił w swoim sztabie, swoje mam nadzieję, ostatnie przemówienie jako głowa polskiego państwa.
Nie było to przemówienie spontaniczne; zawartych w nim wojowniczych słów nie można usprawiedliwić emocjami bo przemówienie było odczytane z kartki a więc zostało przygotowane wcześniej, było przemyślane, zapewne skonsultowane
z innymi liderami koalicji rządzącej, z panią premier Kopacz i z rządem. A więc treści zawarte w tym przemówieniu, stwierdzenia, deklaracje, zalecenia, apele i wezwania skierowane do zwolenników kliki POWSI-PSL, trzymajacej władzę w Polsce należy unać jako przemyślane, jako jeden z elementów planu i programu dalszego działania, dalszego sposobu rządzenia rządzącej kliki.
Polacy byli zmuszeni wysłuchać zaskakujacych, pełnych pychy, złości i nienawiści słów wypowiedzianych przez urzędującego prezydenta u schyłku jego kadencji, który powiedział, m.inn.;
- że dziękuje wszystkim, którzy chcieli iść razem z nim "drogą zgody i bezpieczeństwa", podziękował "wielkiemu pospolitemu ruszeniu na rzecz polskiej wolności", które to jakoby demokratyczne pospolite ruszenie powstało "w imię obrony (...) wolności, w imię powstrzymania fali nienawiści i agresji".
Komorowskiemu odbiło. On żyje na jakimś innym świecie, którego dla niego już nie ma, nie istnieje. On nie tylko utracił wiarygodność u Polaków ale całkowicie się skompromitował, zbłażnił się i ośmieszył bo nie potrafił godnie przegrać. On sobie nie zdaje sprawy z tego, że stał się nie tylko zerem ale "minusem ujemnym". Jeżeli Kopacz go przygarnie i będzie hołubić to on pociągnie swoją przegraną i wrodzoną głupotą PO na dno. Mówi o tym dyplomatycznie Aleksander Kwaśniewski, zły, że postawił swoją reputację na graślawego konia a bez ogródek wyśmiewa go Miller i w tym przypadku ma rację.
- "Tą falę nienawiści i agresji trzeba powstrzymać, to pospolite ruszenie może ją zatrzymać. To pospolite ruszenie jest nadal Polsce demokratycznej potrzebne. Idą następne bitwy, idą następne wyzwania. Każdą porażkę można zlekceważyć, ale można ją przeżyć i przekuć w następne zwycięstwo. Musimy być do nich gotowi. Pamiętamy doskonale, że ten, kto nie doznał i nie przeżył porażki, nie wart jest zwycięstwa. My pójdziemy do zwycięstwa. Z nami pójdzie to pospolite ruszenie polskiej demokracji, polskiej wolności, polskiej wiary w to, że szliśmy, idziemy i iść będziemy dalej drogą mądrej polskiej wolności. Nie takie próby już przeżyliśmy, nie takie bitwy już stoczyliśmy, ale dzisiaj rzeczywiście to wielka, trudna próba dla nas wszystkich. Od nas zależy czy tę porażkę przekujemy w zwycięstwo. Ja tego jestem pewien, przekujemy tę porażkę w zwycięstwo" - wygłosił Bronisław Komorowski.
Podkreślam. Ustępujący prezydent Komorowski podziękował wyborcom oraz "pospolitemu ruszeniu", które jego zdaniem podjęło bój o polską wolność. Wg niego walka ta jest trudna i nierówna, ponieważ toczy się na rzecz "powstrzymania fali nienawiści i agresji". Wg słów Komorowskiego to on i jego wyborcy oraz sympatycy Platformy Obywatelskiej byli przez całą kampanię opluwani, szkalowani i poniżani przez część społeczeństwa. Kończący swoją kadencję prezydent Bronisław Komorowski wyraził przekonanie, że tylko pospolite ruszenie może dać temu odpór. Wezwał do nieskładania broni i trwania w walce, gdyż przegrana dotyczy tylko jednej bitwy, a wojna nie została zakończona.
Wg Komorowskiego nastał czas gotowania się do dalszej walki. Komorowski i jego pospolite ruszenie nie zamierzają składać broni aż do ostatecznego zwycięstwa.
- Niby uznając werdykt wyborczy, w swoim odczytanym z kartki przemówieniu, ustępujący prezydent Bronisław Komorowski, znów wezwał do kontynuowania wojny polsko-polskiej i podzielił Polaków; miliony wyborców Andrzeja Dudy i wszystkich tych, którzy nie poparli jego - Bronisława Komorowskiego, uznając za wrogów Polski.
- Bronisław Komorowski był niewidoczny jako kandydat podczas pierwszej tury kampanii wyborczej. Swoje działania ograniczał do wyrażania swojego lekceważenia i braku szacunku wobec konkurentów do fotela prezydenckiego oraz adwersarzy politycznych a więc i wobec tych wszystkch Polaków, którzy nie byli zadowoleni z jego prezydentury.
- Z powodu wielkiej pychy i głębokiego przekonania o pewności wygranej bez konieczności czynienia jakichkolwiek starań, Bronisław Komorowski pokazywał się jedynie na wydarzeniach związanych z jego aktualną prezydenturą, bezprawnie wykorzystując prerogatywy prezydenta, urzędy, organy, służby i instytucje państwa w kampanii wyborczej a przegrana w pierwszej turze i konieczność podjęcia rzeczywistej rywalizacji, w drugiej turze, srodze go rozzłościły.
- Całe kolejne dwa tygodnie usiane były arogancją i agresją z jego strony; jego wypowiedzi stale oscylowały w granicach osobistych wycieczek, połajanek i gróźb podkreślanych wygrażaniem pięścią, nie tylko pod adresem kontrkandydata i jego ugrupowania, ale również wobec obywateli, wyborców, wobec suwerena, wobec Narodu.
- Teraz, ten sam Bronisław Komorowski, jako ustępujący prezydent, któremu Naród odmówił mandatu na kolejną kadencję, obraził się i ogłosił pospolite ruszenie "od Polski konserwatywnej po Polskę lewicową" przeciw powstałym buntownikom. Jeżeli przyrównać to, co uczynili wyborcy przeciwni ponownej prezydenturze Komorowskiego do powstania przeciw ciemiężycielom, to przekaz słów wypowiedzianych przez Komorowskiego staje się jednoznaczny - zostaną podjęte działania w celu zduszenia powstania buntowników, którzy odważyli się niezaakceptować jego prezydentury i nie udzielili mu mandatu na kolejną kadencję.
Pan Komorowski zapomniał, że wybierając Andrzeja Dudę, obywatele dokonali wyboru "przeciw Komorowskiemu", przeciw jemu, przeciw jego prezydenturze. Jako "powstańcy" zdobyli pierwszy bastion i raczej się nie cofną przed nacierającym pospolitym ruszeniem Komorowskiego czy kogokolwiek.
- Co niepokojące ocenę Bronisława Komorowskiego odnośnie polskiej rzeczywistości wydają się popierać ostre połajanki, części mediów i gremiów z Berlina, przypominające ton Comeya i Putina.
Wynik wyborów prezydenckich w naszym kraju znalazł się na pierwszym miejscu głównego wydania dziennika pierwszego programu niemieckiej telewizji publicznej. Jego korespondentka w Warszawie starała się zachować umiar w swoich ocenach. Mimo to nuta niezadowolenia w jej wypowiedzi była jednoznacznie czytelna: "Czy to się komu podoba czy nie pojawia się natarczywe pytanie o to, w jaki sposób będą się teraz kształtować stosunki polsko-niemieckie. Duet Gauck-Komorowski uchodził pod tym względem za doskonały. Prezydent-elekt Andrzej Duda podkreślał w swojej kampanii wyborczej raczej to, co dzieli oba kraje. W przyszłym roku będziemy obchodzić 25-lecie układu o dobrym sąsiedztwie między Polską a Niemcami. Strona niemiecka ma nadzieję na kontynuację bliskiej współpracy."
- Korespondent radiowy ARD Henryk Jarczyk nie bawiąc się w dyplomację, napiętnował "polską głupotę" i zabawił się w proroka; pod zgryźliwym tytułem: "Prezydent przypadkową ofiarą wojny" przepowiedział też w swoim komentarzu wznowienie tzw. wojny polsko-polskiej. Warto przytoczyć kilka, szczególnie jaskrawych zdań: Wyborcy "chcą dać nauczkę rządzącej Platformie Obywatelskiej. Zaczęli od pozbawienia urzędu prezydenta Bronisława Komorowskiego. Zapewne jesienią wydarzenia potoczą się w podobnym kierunku.(...) Polska zmierza prosto do tego, aby zaczęło nią znów kierować arcykonserwatywne Prawo i Sprawiedliwość, wspierane przez skrajnych nacjonalistów."
Oburzające są dla Polaków takie niemieckie, połajanki artykułowane pod adresem sąsiedniego, niepodległego kraju ze strony publicysty na państwowym etacie niemieckiego państwa. Etacie państwa, któremu podobno na niczym tak bardzo nie zależy jak na trwałym polsko-niemieckim pojednaniu. Chcąc nie chcąc trzeba się chyba poważnie zastanowić na czym właściwie polega wielka polityka, wielkich Niemiec, za rządów Bundeskanzlerin Angeli D. Merkel, wobec naszego kraju.
- Na szczęście jak się wydaje takie skrajnie nieprzyjazne dla nas oceny są w Niemczech, w mniejszości. Największe niemieckie gazety "Die Welt" i "Frankfurter Allgemeine Zeitung" zachowują życzliwą neutralność. Ich redakcje uchodzą za umiarkowanie konserwatywno-prawicowe. Na łamach "Die Welt" w artykule p. t. Musterland Polen droht am EU-Tropf hängen zu bleiben (Polska - wzorowy uczeń, któremu grozi pozostanie na stałe na garnuszku mamusi UE), red. Anne Kurtz poddała nawet rzeczowej krytyce obecny układ gospodarczej zależności Polski od Niemiec. Określiła go jako "proste przedłużenie wielkiego niemieckiego warsztatu". Stąd też, jej zdaniem, biorą się znaczne trudności w zapewnieniu rozwoju gospodarczego oraz pracy dla polskich obywateli w ich własnym kraju. Redaktor Kurtz doradza bardzo rozsądnie, prowadzenie suwerennej polityki przemysłowej, co wbrew pozorom przyniesie większe korzyści również innym krajom Unii Europejskiej, w tym Niemcom.
Wielu co bardziej przezornych kolesiów z kliki POWSI-PSL, trzymającej władzę, posiadający kasę na zagranicznych kontach już się spakowało i przygotowało do rejterady z "tonącego okrętu".
- Jedynie, niektórzy liderzy kliki POWSI-PSL rządzącej Polską przez ostatnie 8 lat, w tym premier Kopacz i prezydent Bronisław Komorowski nie zrozumieli przyczyn swojej porażki. Nawet wg ekspertów, dla młodych wyborców dotychczasowy układ władzy jest obciachem ! Dzisiaj dla młodego pokolenia obciachem jest głosowanie na kandydata PO - stwierdził redaktor naczelny czasopisma "Liberte" Leszek Jażdżewski. Cofnięcie przez Kancelarię Prezydenta projektu zmian w reformie emerytalnej to kpiny z wyborców. Komorowski nie zapowiadał przecież, że przeprowadzi ustawę gdy wygra wybory, lecz że prześle ją do Sejmu. Nie dość, że tego nie zrobił, to na dodatek gdy przegrał bezczelnie wycofał się z projektu fałszywie argumentując, że nie chce wiązać rąk swemu następcy, podczas gdy tak naprawdę to, Bronisław Komorowski, po przegranej w wyborach, wściekł się; obraził się na Naród, obraził się na Polaków, przede wszystkim obraził się na swoich dotychczasowych wyborców.
- Jeżeli więc rządząca klika POWSI-PSL i Komorowski nie zrezygnują z kontynuowania wojny polsko-polskiej rozpętanej w 2005 roku przez Donalda Tuska, jeżeli rozpętają kolejną wojnę na górze, kalkulując, że szkodząc nowemu prezydentowi, zaszkodzą swojemu głównemu konkurentowi – PiS, przegrają wszystko i pójdą na dno. Wojna rządu Donalda Tuska z Lechem Kaczyńskim była na rękę Platformie Obywatelskiej ale przyczyniła się do psucia państwa. Andrzej Duda jest legalnie wybranym prezydentem i należy mu się szacunek. Platforma Obywatelska powinna się wobec Niego zachowywać przyzwoicie. Udostępnienie Andrzejowi Dudzie biura w Kancelarii Prezydenta niektórzy oceniali jako sygnał sygnał, że może do takiej, kolejnej, zgubnej wojny na górze, jednak nie dojdzie. Ale to tylko pozory. Jak wykazały ich kolejne uczynki jasno widać, że liderzy kliki POWSI-PSL trzymającej władzę, w tym Bronisław Komorowski, wspierani przez prorzadowe media, na dłuższą metę nie są w stanie rzeczywiście zdecydować się na odrzucenie polityki straszenia PiS-em i otwartej wojny z Kaczyńskimi, z PiS-em i milionami ich zwolenników.
- Jak na razie sądząc po uczynkach, po lekceważeniu inteligencji i woli wyborców, w dalszym ciągu jasno widać brak chęci do zgody narodowej i jedynie złą wolę kliki POWSI-PSL trzymającej władzę, którą zaślepiła pycha i nienawiść do opozycji.
- Zarzucano Prawu i Sprawiedliwości, że z pola widzenia zniknął Antoni Macierewicz.
A co stało się z generałem Dukaczewskim? Gdzie jego gorące poparcie dla urzędującego prezydenta? Gdzie prezentacja zasług w obronie WSI posła Bronisława Komorowskiego? A gdzie są wychowankowie teściów Komorowskiego z Urzędu Bezpieczeństwa, którzy po długotrwałej pracy w resorcie zasiadają w czołowych spółkach, głównie medialnych? Za Komorowskim nie stoi żaden prezes? To prawda. Stoją za nim bywsi i aktualni agenci, TW i funkcjonariusze WSI oraz ich kolesie z innych służb, z których wielu dzisiaj zostało prezesami, ale to pułkownicy i generałowie. Wielu z nich może się "poszczycić" sowieckimi dyplomami szkół specjalnych, kursów i szkoleń kgb i gru. Dzisiaj "oddelegowani" na trudny odcinek gospodarki i mediów, nadal mają się dobrze i trzymają filary III RP.
Bronisław Komorowski do Senatu, czy do partii Petru?
Bronisław Komorowski wystartuje do Senatu – powtarzali w kuluarach politycy Platformy Obywatelskiej na wyjazdowym posiedzeniu klubu w Jachrance. To pierwsza konkretna i najważniejsza informacja o dalszej politycznej karierze Komorowskiego jaka pojawiła się w trakcie obrad.
Oficjalnie, w swoim przemówieniu, premier Kopacz mówiła, że listy układają szefowie regionów, a ona ma prawo ich ostatecznej korekty.
Wg opinii wielu dobrze zorientowanych, zawiedzionych, gotujacych się do rejterady z "tonącego okrętu" członków Platformy Obywatelskej i opinii niektórych niezależnych ekspertów Komorowski i jego doradcy poczekają na rozwój sytuacji. Jeżeli PO, przed wyborami parlamentarnymi będzie jeszcze rokowało na przyszłość to Komorowski do wyborów pozostając względnie biernym obserwatorem życia politycznego, tuż po przegranych przez PO wyborach ma jakoby przejąć władzę w partii. Jeżeli zaś PO będzie nadal w rozsypce, niespójna i rozchwiana, jeżeli jej słupki sondaży polecą w dół, będą bardzo niepomyślne a jedynym pomysłem Kopacz będzie zatrudnianie hejterów, jeżeli partia Petru przekroczy i utrzyma w sondażach próg 10% poparcia, to wg krążących plotek Komorowski otwarcie poprze Ryszarda Petru, zadając PO cios w plecy.
Trzymajacej władzę klice POWSI-PSL, w tym Komorowskiemu zależy przede wszystkim na kasie i władzy. W obliczu ostatecznej klęski, wszyscy z nich będą mysleć o własnej skórze i kasie dla siebie. Wszystko zależy więc od dalszego rozwoju sytuacji. Niewątpliwie Kopacz wolałaby żeby Komorowski startował do Senatu, bo wtedy miałaby go "z głowy". Albowiem w przyszłości Komorowski może narobić jej wiele szkód.
BRONISŁAW KOMOROWSKI PRZEGRAŁ BO ZAPOMNIAŁ O TYM, ŻE PREZYDENT MA OBOWIĄZEK DBAĆ O INTERES I ZADOWOLENIE, Z JEGO PREZYDENTURY, POLAKÓW A NIE O ZADOWOLENIE NA WSCHODZIE CZY ZACHODZIE, NIE O TO ABY GO TAM POKLEPYWANO, NIE UCZYNIŁ NIC ABY ZAKOŃCZYĆ WOJNĘ POLSKO-POLSKĄ I DOPROWADZIĆ DO ZGODY NARODOWEJ. KOMOROWSKI NIE ROZUMIAŁ I NADAL NIE ROZUMIE, ŻE PREZYDENT STAJE SIĘ MĘŻEM STANU WTEDY DOPIERO - GDY ZA MĘŻA STANU UWAŻA GO JEGO NARÓD, SUWEREN, KTÓRY GO SWOIM PREZYDENTEM USTANOWIŁ.
NIE JEST WAŻNE ABY ROBIĆ COKOLWIEK - WAŻNE JEST ABY TO CO ROBIMY ROBIĆ DOBRZE.
- SĄ BŁĘDY, KTÓRYCH NICZYM NIE MOŻNA USPRAWIEDLIWIĆ.
JEDNYMI Z NAJWAŻNIEJSZYCH BŁĘDÓW I WAD BRONISŁAWA KOMOROWSKIEGO BYŁY I SĄ ;
- NIEWYOBRAŻALNA, PYCHA, BEZCZELNOŚĆ, ZAROZUMIAŁOŚĆ, ZADUFANIE W SOBIE, LEKCEWAŻENIE ADWERSARZY POLITYCZNYCH, LEKCEWAŻENIE INNYCH WYBRANYCH PRZEZ NARÓD A ZATEM LEKCEWAŻENIE NARODU,,
- LEKCEWAŻENIE URZĘDU PREZYDENTA, LEKCEWAŻENIE OSOBY PREZYDENTA RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ PROF. LECHA KACZYŃSKIEGO, LEKCEWAŻENIE I OBRAŻANIE PAMIĘCI I CZCI TRAGICZNIE ZMARŁEGO LECHA KACZYŃSKIEGO CO JEST NIEZGODNE Z POLSKĄ I W OGÓLE SŁOWIAŃSKĄ, KULTURĄ, MENTALNOŚCIĄ, ZWYCZAJEM I OBYCZAJEM CO JEST NIEWYOBRAŻALNE DLA WIERZĄCYCH JAKIEJKOLWIEK WIARY, W TYM KATOLIKÓW A TAKŻE DLA NIEWIERZĄCYCH, DLA ATEISTÓW.
- BŁĘDEM KOMOROWSKIEGO, KTÓRY NIE MOŻE BYĆ NICZYM USPRAWIEDLIWIONY JEST TO, ŻE KOMOROWSKI W OKRESIE SWOJEJ PREZYDENTURY ANI W CZASIE KAMPANII WYBORRCZEJ NIE PRZEPROSIŁ POLAKÓW, NIE ZAKOŃCZYŁ "WOJNY POLSKO-POLSKIEJ", ROZPĘTANEJ PRZEZ DONALDA TUSKA PO KLĘSCE WYBORCZEJ W 2005 ROKU, GŁÓWNIE PRZECIW KACZYŃSKIM I PiS ORAZ MILIONOM ICH ZWOLENNIKÓW I WYBORCÓW.
- KOMOROWSKI STALE KŁAMAŁ I OSZUKIWAŁ POLAKÓW; CO INNEGO MÓWIŁ I KAZAŁ WYPISYWAĆ NA SZTANDARACH, POKAZYWAĆ NA SPOTACH A CO INNEGO ROBIŁ. JEST JEDNYM Z INSPIRATORÓW, AKTYWNYCH UCZESTNIKÓW I FILARÓW "WOJNY POLSKO - POLSKIEJ"; OD JEJ POTWIERDZENIA I UTWIERDZENIA, ROZPOCZĄŁ SWOJĄ KAMPANIĘ PREZYDENCKĄ W 2010 ROKU. STALE MÓWIŁ O ZGODZIE ALE STALE DZIELIŁ POLAKÓW, OBRAŻAŁ ICH I PONIŻAŁ. PATRZYŁ NA NICH "Z GÓRY". ZACHOWYWAŁ SIĘ TAK, JAKBY PREZYDENTURA, NA KOLEJNĄ KADENCJĘ NALEŻAŁA MU SIĘ Z URZĘDU, JAKBY NIE MUSIAŁ O NIĄ ZABIEGAĆ, ZAPOMNIAŁ, ŻE KANDYDUJĄC NA URZĄD BYŁ TYLKO KANDYDATEM JAK INNI.
- KOMOROWSKI, DENERWOWAŁ SIĘ, IRYTOWAŁ I ZAPOMINAŁ - TYCH, KTÓRZY W RAMACH PRAW WYBORCZYCH I ZASAD KAMPANII WYBORCZEJ, WYRAŻALI NIECHĘĆ WOBEC JEGO KANDYDATURY, PRZEZYWAŁ KRZYKACZAMI, DEMAGOGAMI, FRUSTRATAMI - NIE BACZĄC NA TO, ŻE SAM NIE SZANUJĄC INNYCH, NIE SZANUJĄC POLAKÓW, NIE SZANUJĄC NARODU, SWOJEGO SUWERENA, WRZESZCZAŁ NA POLAKÓW, WYKRZYKIWAŁ, DZIELIŁ ICH, PRZEZYWAŁ I OBRAŻAŁ.
PREZYDENT - TO GŁOWA PAŃSTWA, NAJWAŻNIEJSZA OSOBA W PAŃSTWIE ALE PREZYDENT SPRAWUJĄC SWÓJ URZĄD POWINIEN PAMIĘTAĆ, ŻE SPRAWUJE TEN URZĄD NIE DLA SIEBIE, NIE DLA SWOJEJ PARTII POLITYCZNEJ, NIE DLA ZACHODU ALE DLA NARODU, KTÓRY GO NA TĘ FUNKCJĘ WYWYŻSZYŁ, POWINIEN PAMIĘTAĆ O TYM, ŻE NARÓD JEST JEGO SUWERENEM, SPRAWOWANIE FUNKCJI PREZYDENTA POWINIEN ROZUMIEĆ, TRAKTOWAĆ I WYPEŁNIAĆ JAKO SWOJĄ MISJĘ, SŁUŻEBNĄ WOBEC NARODU, WYPEŁNIAĆ JĄ ZE WSZYSTKICH SWOICH SIŁ, JAK NAJLEPIEJ POTRFAFI, KIERUJĄC SIĘ JEDYNIE PRAWAMI USTANOWIONYMI PRZEZ NARÓD, WOLĄ, DOBREM I POŻYTKIEM NARODU A NIE PRYWATĄ CZY POŻYTKIEM PARTII. POWINIEN GODZIĆ WSZELKIE WAŚNIE, JEDNOCZYĆ NARÓD, I JEDNOCZYĆ SIĘ Z NARODEM.
TAKIM PREZYDENTEM CHCE BYĆ I BĘDZIE DOKTOR NAUK PRAWNYCH - ANDRZEJ SEBASTIAN DUDA - I WŁAŚNIE DLATEGO POLSKI NARÓD WYBRAŁ GO NA SWOJEGO NAJWAŻNIEJSZEGO PRZEDSTAWICIELA, WYBRAŁ GO DO SPRAWOWANIA URZĘDU PREZYDENTA RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ, NAJUKOCHAŃSZEJ OJCZYZNY NASZEJ.
Jeżeli ktokolwiek, kiedykolwiek miał jakiekolwiek wątpliwości co do prawdziwych intencji kliki POWSI-PSL trzymającej władzę w Polsce, czy wątpliwości co do prawdziwych intencji prezydenta Bronisława Komorowskiego to już ich mieć nie może.
Mówią o nim, że jest taką podkarpacką wersją Aleksandra Kwaśniewskiego.
Jeszcze długo po trzydziestce działacz ludowej młodzieżówki, aktywny zwłaszcza przy uwłaszczaniu się na majątku tej organizacji, obyty w partyjnych gierkach, skuteczny, umiejący zadbać o siebie i towarzyszy, no i niewylewający za kołnierz.
Cios w imperium
Pod koniec maja 2013 r. poseł PSL Jan Bury po raz kolejny trafił do agencyjnych newsów, gdy wzorem skandalisty z Lublina wyzwał od politycznych prostytutek dwóch radnych województwa podkarpackiego z klubów PSL i PO, którzy zagłosowali na Władysława Ortyla z PiS jako nowego marszałka. Wybór ten oznaczał rozbicie dotychczasowej koalicji PO, PSL i SLD w sejmiku wojewódzkim i dojście do władzy PiS, które zresztą wygrało dwa i pół roku temu wybory samorządowe na Podkarpaciu, ale do absolutnej większości zabrakło mu właśnie dwóch głosów. Wtedy to Bury do spółki z regionalnymi szefami PO i SLD namaścił na marszałka swojego człowieka, sławnego dziś na całą Polskę Mirosława Karapytę, któremu niedawno prokuratura postawiła zarzuty korupcyjne. To właśnie jego miejsce zajął były już senator Ortyl. Zanim to się stało, w sejmiku podkarpackim doszło do innego bulwersującego wydarzenia z udziałem posła Burego. Domyślając się, kto z PSL może przejść na stronę PiS, Bury usiłował wymusić na nim pokazanie kartki z wynikiem jego tajnego głosowania. Wszystko zostało nagrane przez kamery. – To był prawdziwy skandal, tym bardziej że dopuścił się tego prawnik zasiadający od wielu kadencji w Krajowej Radzie Sądownictwa – nie kryje oburzenia obecny na pamiętnej sesji sejmiku Stanisław Ożóg, poseł PiS. – Wyłaniający się z tego obraz naszego – jak to stanowi Konstytucja – państwa prawa jest doprawdy porażający. Nasz poseł Stanisław Piotrowicz przygotowuje doniesienie do prokuratury na posła Burego, a także wniosek do Komisji Etyki Poselskiej. Dlaczego tak doświadczony polityk jak Jan Bury popełnia czyn, który w normalnych warunkach demokratycznych oznaczałby polityczne harakiri? Ci, co go znają, nie są zaskoczeni, wskazując, że działanie bezpardonowe i na pograniczu prawa, bez liczenia się z ludźmi, nie tylko z opozycji, ale i ze swoimi, to jego cecha charakterystyczna. – Złamać tajność głosowania na oczach wszystkich i przy kamerach, na to trzeba mieć tupet i przekonanie, że będzie się w tej sprawie bezkarnym – zwraca uwagę były wieloletni działacz ZSL i PSL, obserwujący od lat karierę Jana Burego. – Poszedł na całość, bo zdawał sobie sprawę, że przegrane głosowanie będzie potężnym ciosem w jego imperium. Marszałek z jego nadania, zwłaszcza teraz, przy pieniądzach płynących z Unii Europejskiej, gwarantował mu oddziaływanie na wszystkie samorządy, co wiąże się z dużymi wpływami.
Sprawny partyjny aparatczyk
Pochodzący z Łapajówki koło Przeworska Jan Bury już w wieku 18 lat związał się ze Związkiem Młodzieży Wiejskiej i trwał w tej organizacji do 1996 r., przez 6 ostatnich lat sprawując funkcję prezesa. W 1983 r. wstąpił również do ZSL, przekształconego później w PSL. Jako poseł tej partii od pierwszej kadencji, z jedną przerwą w latach 1997-2001, zasiada do dziś w Sejmie III RP. Szczytem jego kariery politycznej była sprawowana przez 4 lata funkcja wiceministra Skarbu Państwa w rządzie Donalda Tuska, z której ustąpił w lipcu ub.r. tuż przed opublikowaniem przez jeden z tygodników kompromitującego go materiału odsłaniającego kulisy zarządzania jedną z największych w Polsce elektrociepłowni w Kozienicach. – Choć jestem od niego o blisko 10 lat starszy, w czasach, gdy byłem szarym członkiem, on jako działacz młodzieżówki już stał bardzo wysoko w partyjnej hierarchii i zawsze trzymał się „wierchuszki” – wskazuje były poseł PSL. – Choć prawnikiem był miernym, w odpowiednich momentach potrafił być użyteczny. Gdy trzeba było kogoś odwoływać, to był krytyczny, a jak trzeba było poprzeć – to bardzo gorąco popierał. Nabył te umiejętności w ZMW i był w tym wyjątkowo sprawny. Gdy przez niecały rok PSL zarządzał Janusz Wojciechowski, który na kongresie w marcu 2004 r. został wybrany na odnowiciela partii, jednym z pierwszych, który przypuścił na niego atak, był właśnie Bury. Był zaufanym każdego prezesa PSL, oprócz Wojciechowskiego. Do dziś utrzymuje mocną pozycję w partii dzięki szefowaniu w klubie parlamentarnym PSL i w województwie podkarpackim, gdzie jest prawdziwym peeselowskim baronem.
Pod specjalną ochroną
W czasie pamiętnego posiedzenia Sejmiku Województwa Podkarpackiego, na którym wybrano nowego marszałka, niezwykle emocjonalne wystąpienie przeciwko „partyjnej sitwie ludowej”, za którą odpowiedzialność ponosi Jan Bury, miał Kazimierz Moskal, poseł PiS. Przytaczając doniesienia prasowe, niezwykle ostro oskarżył Burego o stworzenie swoistego imperium wpływów na Podkarpaciu, w którym na wielką skalę dochodzi do zawłaszczania środków publicznych, nepotyzmu, wykorzystywania wpływów w instytucjach państwowych, tworzenia sieci zależności polityczno-biznesowych, awansów dla „swoich”, libacji biznesowo-alkoholowych. – Gdybym miał na sumieniu to, co Jan Bury, to zapewne siedziałbym już w więzieniu – mówi poseł i zapewnia, że nie tylko nie obawia się wytoczenia przez Burego procesu o zniesławienie, ale wręcz go do tego zachęca. – Ja się publicznie nie boję tego mówić, a wręcz czekam na to, że jeżeli Jan Bury ma godność i honor, to niechby mnie pozwał do sądu, a ja bym go wtedy spytał publicznie, czy fakty podane w artykułach prasowych, które przecież nie były zdementowane, są czy nie są prawdą – wskazuje i przy każdej okazji powtarza zarzuty wobec szefa ludowców na Podkarpaciu. – To jest głos wołającego na puszczy, a tymczasem z tej sytuacji płynie nauka, że im więcej przekrętów, działań na pograniczu prawa, tym jest się bardziej wpływowym człowiekiem – mówi ze zdenerwowaniem. – Jak to musi demoralizować młodych ludzi. Gdy widzę, jak Jan Bury, który tak wiele ma na sumieniu, z podniesioną głową mówi o uczciwości, próbuje innych oceniać, to ręce opadają i dochodzą do głosu emocje.
Mediom strzelać nie kazano
Spotkania w sądzie z Janem Burym doczekał się tymczasem inny poseł PiS Marek Suski, który na forum Sejmu zarzucił mu „chlanie w hotelu za publiczne pieniądze”. Chodziło o libację w jednym z hoteli w Kazimierzu Dolnym z udziałem zarządu Elektrowni Kozienice, Jana Burego oraz jego partnera biznesowego i zarazem kolegi z ZMW Zenona Daniłowskiego. Rachunek za kolację opiewał na ponad 15 tys. złotych zapłaconych ze środków elektrowni, którą jako minister nadzorował Bury! Choć wystąpienie Suskiego wywołało nawet u platformerskiego ministra Jacka Rostowskiego komentarz: „W tej sprawie ma pan stuprocentową rację”, Jan Bury pozwał Suskiego do sądu w trybie wyborczym. – Proces trwał 2 godziny, na sali sądowej było pełno kamer i dziennikarzy, wszystko było rejestrowane, ale potem do mediów nie przedostała się nawet informacja na pasku, że Jan Bury przegrał sprawę, choć wcześniej trąbiono, że zostałem przez niego pozwany – opowiada poseł Suski. – Kolacja za 15 tys. zł to tylko czubek góry lodowej, a głównie chodziło mi o zwrócenie uwagi na to, jakie interesy i z kim robiła elektrownia nadzorowana przez ministra Burego, bo wcześniej próbowałem bez skutku zainteresować tą sprawą dziennikarzy – precyzuje. Na stronie internetowej posła Suskiego można przeczytać korespondencję, jaką otrzymał od dziennikarzy TV Rzeszów wskazujących na panujące w ich redakcji embargo na krytyczne informacje o Janie Burym. W piśmie z 22 sierpnia 2011 r. dziennikarze podają, że nie mogli w „Aktualnościach” TV Rzeszów wyemitować materiału filmowego dotyczącego „wykorzystania przez ministra Jana Burego publicznych pieniędzy na kolację w ekskluzywnym hotelu wraz z zarządem Elektrowni Kozienice, a decyzja o zakazie jego emisji została przez jednego z dyrektorów wydana na piśmie. Inną ciekawą korespondencją zamieszczoną przez Suskiego jest wytłumaczenie przez Burego sprawy libacji w Kazimierzu przesłane poseł Julii Piterze, ówczesnemu pełnomocnikowi rządu ds. korupcji. Słynna tropicielka dorsza za 8 zł 50 gr zjedzonego nielegalnie przez Zbigniewa Ziobrę przyjęła za dobrą monetę takie oto tłumaczenie Burego: „22 marca wraz z Panem Zenonem Daniłowskim podróżowałem z Warszawy na południe Polski. Po drodze zatrzymaliśmy się w Kazimierzu, gdzie służbowo spotykał się zarząd Elektrowni. Z racji pełnionych obowiązków odbyłem konsultację z przedstawicielami Zarządu Elektrowni Kozienice (…). Po wyczerpaniu służbowych kwestii zjedliśmy kolację, po której udałem się w dalszą podróż (…)”. Nic dziwnego, że przy takim nadzorze Jan Bury jak diabeł święconej wody boi się PiS i powrotu IV Rzeczypospolitej. Gdy w ubiegłym roku pojawiła się propozycja Platformy Obywatelskiej postawienia Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobry przed Trybunałem Konstytucyjnym, uznał to za posunięcie niewystarczające. – Robienie Kaczyńskiemu i Ziobrze sprawy w Trybunale po pięciu latach da im ponowne życie polityczne, a ja wolałbym, żeby oni z tego życia znikli – tłumaczył w jednej z wypowiedzi prasowych. Po wygranej z Burym sprawie sądowej Suski zaapelował do premiera Tuska, aby w trosce o wątrobę wiceministra zdymisjonował Jana Burego, który w sądzie zeznał, że takie ilości alkoholu jak w Kazimierzu spożywa dość często. Ponad pół roku po wyborach, w lipcu 2012 r., Jan Bury stracił ministerialną posadę, gdy ujawnienie nadużyć w Elektrowni Kozienice zapowiedział jeden z tygodników. Oficjalnie zrezygnował z powodu niemożności pogodzenia pracy wiceministra z obowiązkami szefa Klubu Parlamentarnego PSL, liczącego raptem 29 posłów.
– W sytuacji, kiedy sama strona procesowa wycofuje się z pozwu, oznacza to, że nie miała podstaw, żadnych dowodów – podkreślał Wielgucki.
Zdaniem blogera, wycofanie się WOŚP-u świadczy o strachu przed ujawnieniem dowodów, które byłyby niekorzystne dla fundacji. – Strony mogłyby wnosić o udostępnienie pewnych materiałów – zaznaczał.
Nowe ustalenia
– To ciągle nie jest żadne zwycięstwo – są nowe ustalenia, jeżeli chodzi o operacje finansowe między WOŚP a firmami związanymi z Jerzym Owsiakiem, jego żoną, córkami i partnerem życiowym – podkreślał Matka Kurka.
Według Piotra Wielguckiego, przez firmę Tabasco, należącą do Jacka Stachery partnera życiowego Aleksandry, córki Jerzego Owsiaka, przechodzą milionowe sumy z WOŚP-u.
– Tabasco to główny podwykonawca Złotego Melona i WOŚP. Do tej spółki przepływają wielomilionowe kwoty – ujawniał. – Mrówka Cała to dosłownie mrówka przy słoniu, jakim jest Tabasco – zaznaczył.
Matka Kurka podkreślił, że nie boi się kolejnych procesów, ma solidne dowody na poparcie swoich odkryć.
– Nie boję się procesów, mam bogaty materiał i dokumentację, do tego informacje od ludzi uczestniczących w
realizacjach firmy. Jestem do pełnej dyspozycji procesowej – mówił. – Będą dalsze publikacje, bo to, co się dzieje wokół Owsiaka, to są rzeczy skandaliczne. Mnie ani Owsiak ani WOŚP ust nie zamkną – dodał.