Przygotowania do powołania nowej komisji są już na ostatniej prostej, podkreśla Bartłomiej Misiewicz. - Przygotowywane są wszystkie formalności. Minister Antoni Macierewicz mówił od samego początku, że traktuje to jako jeden z priorytetów, w związku z powyższym idzie to pełną parą. Jak będą przygotowane wszystkie formalności, to komisja zostanie powołana. Na dziś nie mogę powiedzieć, czy to będzie przyszły tydzień. Myślę, że jeszcze w styczniu jest taka szansa - oświadczył rzecznik MON.

Reklama

Bartłomiej Misiewicz przekonywał, że nie jest jeszcze znany pełen skład nowej komisji. Ma w niej zasiadać kilkanaście osób - deklarował rzecznik MON. Wiadomo za to od czego zaczną pracę eksperci. - To minimum, od którego komisja powinna rozpocząć, to przetarg na remont tupolewa. Remont, który przeprowadziła firma przyjaciela Putina - pana Olega Deripaski - wyjaśnił Misiewicz, dodając, że wcześniejsze badania ekspertów zespołu Antoniego Macierewicza wskazywały na istotność tego remontu. Rzecznik MON dodał, że najważniejszym zadaniem komisji będzie "rzetelne, obiektywne i uczciwe" wyjaśnienie przyczyn katastrofy z 10 kwietnia 2010 roku.

Jak pisze dziś "Rzeczpospolita" w skład komisji wejdą między innymi Wiesław Binienda, Kazimierz Nowaczyk i Grzegorz Szuladziński, czyli eksperci już wcześniej współpracujący z Antonim Macierewiczem przy badaniu tragedii.

Z kolei minister spraw zagranicznych mówił w TVP Info o tym, co Polska planuje w sprawie odzyskania wraku TU-154M z katastrofy smoleńskiej.

Wcześniej szef polskiej dyplomacji deklarował, że w sprawie zwrotu wraku skieruje skargę do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w Strasburgu. W TVP Info mówił, że najpierw trzeba porozmawiać z Rosją. - Polska czeka na taką możliwość. Odbyły się negocjacje z ambasadorem, a 20 stycznia w Moskwie nasz wiceminister spraw zagranicznych ma się spotkać z rosyjskim wiceministrem. Nasze dalsze działania zależą od przebiegu tych rozmów - mówił Witold Waszczykowski.

W marcu ubiegłego roku prokuratura wojskowa ogłosiła, że wrak tupolewa musi wrócić do Polski, bo jest jej własnością.

W katastrofie smoleńskiej zginęło 96 osób, wśród nich prezydent Lech Kaczyński z małżonką.

Reklama