4 czerwca jest w najnowszej historii Polski dniem o dużym ładunku symbolicznym. W 1989 roku tego dnia komuniści stracili władzę w pierwszych wolnych wyborach na rzecz Solidarności - pisze autor komentarza "Wczorajsze hasła" Florian Hassel, warszawski korespondent największej gazety opiniotwórczej w Niemczech.
Jarosław Kaczyński, obecnie faktyczny władca Polski, też został wtedy wybrany jako przedstawiciel Solidarności do parlamentu - tak samo jak wielu opozycjonistów, którzy w sobotę w Warszawie i innych miastach wraz z dziesiątkami tysięcy ludzi demonstrowali przeciwko atakom Kaczyńskiego na polskie państwo prawa - kontynuuje publicysta.
Hassel pisze, że Kaczyński, reagując na wiece, nazwał je rzekomo nieuprawnioną rebelią przeciwko rządowi.
Takie wypaczanie rzeczywistości, podobnie jak niektóre jego manewry służące poszerzaniu władzy w aparacie sprawiedliwości i w mediach, przypomina w fatalny sposób dawnych komunistycznych władców. Próbowali oni dyskredytować swoich demokratycznych przeciwników. Kaczyński robi to samo, określając demonstrantów mianem rebeliantów czy też Polaków najgorszego sortu - uważa Hassel.
Autor przypomina, że zabiegi służące dyskredytacji przeciwników nie na wiele zdały się komunistycznym władzom. Również Kaczyńskiemu i jego poplecznikom stosującym retoryczną artylerię na amunicję z historycznego lamusa nie uda się zdyskredytować uzasadnionego oporu przeciwko coraz bardziej autokratycznym rządom; wręcz przeciwnie jeszcze ten opór wzmocnią - konkluduje Florian Hassel na łamach "Sueddeutsche Zeitung".