Wicepremier Gowin pytany był w środę w TOK FM o to, czy Polska wykorzystuje szansę, by "nadawać ton" polityce międzynarodowej. - W polityce zagranicznej jestem typowym realistą, tzn. uważam, że nie ma się stałych przyjaciół, ma się stałe interesy, i jak patrzę na te interesy, i jak patrzę na mapę, zarówno w sensie dosłownym, jak i geopolitycznym, to nie mam wątpliwości, że Niemcy powinny być jak do tej pory strategicznym sojusznikiem Polski - podkreślił. Zdaniem ministra wtorkowa wizyta kanclerz Angeli Merkel w Warszawie przybliżyła Polskę i Niemcy do takich relacji.
- Sytuacja międzynarodowa jest niezwykle skomplikowana, ten stopień komplikacji się pogłębia - zauważył Gowin. Jak podkreślił "bardzo ubolewa" nad tym, że Wielka Brytania opuszcza Unię Europejską, ponieważ był to "naturalny sojusznik Polski". - Musimy szukać innych sojuszników, Niemcy są takim partnerem numer jeden w sposób oczywisty - ocenił wicepremier.
Gowin był również pytany również o stosunki polsko-węgierskie. - Mamy jasną świadomość zarówno zbieżności w polityce węgierskiej i polskiej, jak i różnic stanowisk. Zbieżności dotyczą modelu funkcjonowania Unii Europejskiej, jedno i drugie państwo jest przeciwne rozszerzaniu kompetencji, jakby rozszerzeniu federalizacji Europy - tłumaczył wicepremier.
Na uwagę, że te rozszerzone kompetencje unijne sprowadzają się też do tego, że możliwa byłaby blokada budowy Nord Stream2, której chciałyby niektóre państwa, Gowin odpowiedział: - Jest rzeczą oczywistą, że każdy kij ma dwa końce, jeżeli nie chcemy zwiększania kompetencji instytucji unijnych, a nie chcemy.
Dodał, że gdyby przeanalizować "zdecydowanie proeuropejskie postawy Polaków", to "ta proeuropejskość wiąże się z przekonaniem, że właściwym podmiotem w polityce międzynarodowej powinno być państwo narodowe".
- Skoro ze względów zasadniczych nasz rząd jest przeciwny rozszerzeniu kompetencji instytucji unijnych kosztem kompetencji państw narodowych, to ceną za to jest przerzucenie większego akcentu [...] na relacje bilateralne - powiedział Gowin. Jak zaznaczył, że należy liczyć się z tym, że inne państwa również będą zabiegać o swoje interesy, a Niemcy, jeżeli chodzi o politykę energetyczną, "prezentują stanowisko bardzo odległe od Polski, i to samo dotyczy Węgier".