Jesienią 1999 r. policjanci z wydziału ds. terroru kryminalnego Komendy Stołecznej Policji jadą do budynku na warszawskim Solcu. Gospodarz bloku prowadzi ich do piwnicy, w której znajdują się pociski artyleryjskie z czasów II wojny światowej. Zarządzają ewakuację całego bloku. Kilka ulic Powiśla zostaje zamkniętych. Na miejsce przyjeżdżają saperzy z Kazunia i zabierają pociski na poligon, żeby je tam zdetonować.

Reklama

Ładunki i pociski znajdowały się w kilku piwnicach – należącej do obecnego wiceministra obrony Michała Dworczyka oraz jego sąsiadów, z których dziećmi się przyjaźnił. W sumie około 25 kg "kruszącego materiału wybuchowego". - Gdy rusza śledztwo w sprawie nielegalnego posiadania broni przez Dworczyka, on sam, wtedy student V roku historii UW, zostaje zatrzymany - pisze "Wprost".

Dziennikarze tygodnika ustalili, że Dworczyk kilka lat wcześniej miał podobne problemy - w jego samochodzie podczas kontroli znaleziono amunicję z II wojny światowej.

Finalnie Dworczyk nie trafił do aresztu. Poręczył za niego ówczesny poseł, a teraz szef MON, Antoni Macierewicz.- Dworczyk przyjaźni się wtedy z hufcowym na Bielanach, późniejszym mężem córki Macierewicza (dziś są sąsiadami) - informuje "Wprost".