Polskie Radio Szczecin podało w niedzielę na swojej e-stronie, że w szczecińskim apartamencie posła Platformy Obywatelskiej Stanisława Gawłowskiego świadczą usługi prostytutki. Jak poinformowało Radio Szczecin, udało się rozgłośni ustalić nieoficjalnie z trzech niezależnych źródeł, kto jest właścicielem nieruchomości.
O sprawę byli pytani posłowie opozycji w niedzielnym programie TVP Info. Poseł PO Andrzej Halicki zarzucił prowadzącemu stosowanie "ubeckich metod". - Gawłowski nie ma możliwości się bronić, bo zastosowano wobec niego areszt - podkreślił. Halicki nawiązał jednocześnie do sytuacji, w której wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki z sejmowej mównicy wytknął politykowi Platformy Robertowi Kropiwnickiemu, że według sąsiadów "prowadzi agencję towarzyską".
- W przypadku posła Kropiwnickiego nieprawda, którą podał minister Jaki, nieprawda, która trafiła do sądu, nie może być udowodniona, dlatego że (Jaki) zasłania się immunitetem. Dokładnie tak samo jest teraz - obrzydzić, oszkalować osobę jak najgorszymi słowami - mówił Halicki.
Podobnego zdania był poseł Nowoczesnej Piotr Misiło. Zarzucił on prowadzącemu, że zaczyna program "tabloidowymi materiałami". - Rozmawiamy o człowieku, który jest dzisiaj w areszcie - wskazywał Misiło, dodając, że mieszkanie Gawłowskiego może być podnajmowane. - Myślę sobie, że nie powinniśmy rozmawiać o plotkach - podkreślił.
- Czy pan nie czuje, że ten program zaczyna się zbliżać do dna? - zapytał prowadzącego program marszałek województwa mazowieckiego Adam Struzik (PSL). Pytany o to, czy nie oburzają go informacje dotyczące Gawłowskiego, Struzik podkreślił, że będzie go to oburzało wtedy, kiedy będzie miał "pełną jasność" w tej sprawie.
Zdaniem posłanki Kukiz'15 Agnieszki Ścigaj informacja podawana przez Polskie Radio Szczecin "na pewno jest rozpatrywana w kategoriach moralnych, etycznych". - Ja uważam, że partie polityczne już dawno straciły zdolność weryfikowania tego typu postaw, zresztą chyba jej nigdy nie miały - powiedziała. Jak mówiła, gdyby była wyborcą, po takich informacjach nie zagłosowałaby na Gawłowskiego.
W ramach protestu przeciw - ich zdaniem - stronniczej narracji Halicki, Misiło i Struzik opuścili studio. - Mieliśmy rozmawiać o Marszu Wolności, mieliśmy rozmawiać o sprawach, które dotyczą Polski - powiedział Halicki. Politycy obozu rządzącego wskazywali z kolei na to, że w demokratycznym kraju powinna obowiązywać wolność słowa.
Szef gabinetu politycznego premiera Marek Suski przekonywał, że wolność słowa za czasów koalicji PO-PSL była "nagminnie gwałcona". - Dzisiaj, kiedy się okazało, że jest jakieś fakt niewygodny dla ich reprezentanta, to obrażeni wyszli, nie chcą o tym rozmawiać - ocenił. Podkreślił też, że w demokratycznym państwie jednym z podstawowych praw obywateli jest prawo do informacji.
Pytany, czy informacja dot. Gawłowskiego powinna zostać podana do publicznej wiadomości, prezydencki minister Andrzej Dera odparł, że prawo do informacji jest fundamentem demokracji. - Bez rzetelnego informowania obywateli trudno mówić o jakiekolwiek demokracji w kraju - ocenił. Podkreślił, że "wszyscy redaktorzy mają prawo informować". Jak mówił, sama informacja Radia Szczecin jest istotna. - Druga rzecz, którą trzeba wyjaśnić - czy ta osoba o tym wiedziała, czy czerpała z tego zyski ze świadomością - powiedział, odnosząc się do Gawłowskiego.
Chodzi o okres, gdy Gawłowski pełnił funkcję wiceministra ochrony środowiska w rządzie PO-PSL. Miał wówczas przyjąć jako łapówkę co najmniej 175 tysięcy złotych w gotówce, a także dwa zegarki o wartości prawie 25 tys. zł. Zarzuty, dotyczą też podżegania do wręczenia korzyści majątkowej w wysokości co najmniej 200 tys. zł, a także ujawnienia informacji niejawnej oraz plagiatu pracy doktorskiej.
Dwa dni po zatrzymaniu Sąd Rejonowy Prawobrzeże i Zachód w Szczecinie zdecydował o zastosowaniu trzymiesięcznego aresztu wobec Gawłowskiego. Zażalenia na decyzję złożyło trzech pełnomocników Gawłowskiego i on sam. W poniedziałek Sąd Okręgowy w Szczecinie utrzymał w mocy postanowienie sądu rejonowego.
O areszt dla posła wnioskowała Prokuratura Krajowa, która uznała, że zachodzi obawa matactwa ze strony podejrzanego.
Gawłowski wielokrotnie podkreślał, że jest niewinny, a śledztwo prokuratury uważa za motywowane politycznie. Wskazywał też, że zarzuty prokuratury zostały sformułowane na podstawie "pomówień" ludzi związanych z Prawem i Sprawiedliwością.