Tadeusz Owczarz ujawnił, że kontrole dokonywane w pomorskich urzędach skarbowych, zajmujących się wcześniej Amber Gold, były czystą fikcją.

Komisja chciała się zatem dowiedzieć, dlaczego nie wyciągnięto konsekwencji z zaniechań kontrolerów i kto w ministerstwie finansów był wówczas osobą decyzyjną odnośnie afery.

Reklama

- Dziwne mi pytania zadajecie. Nie było dyskusji z przełożonymi, sugestii. W urzędzie jest trochę jak w wojsku. Żołnierz ma wykonać rozkaz (...). Nie moja gęba, nie moje buraczki - stwierdził Owczarz, cytowany przez wpolityce.pl.

- Czy minister Rostowski osobiście interesował się państwa pracą ws. Amber Gold? – dopytywała Małgorzata Wassermann.

- No tak. Tak wynika z informacji przekazywanych nam przez przełożonych – odparł świadek, potwierdzając tym samym, że jego przełożeni mieli wgląd do materiałów pokontrolnych i byli świadomi, że kontrola niczego nie ustaliła.

Owczarz przyznał również, że nigdy nie czuje się pewny niczego. Nie lubi też swojej pracy.

- Wolałbym, by jakiś inny Ziutek poprowadził tę kontrolę – stwierdził.

- Pan dzisiaj tryska humorem! - zareagował poseł Paszyk.

- Po ludzku uważałem, że urzędnicy gdańskich urzędów skarbowych nie zasługują na zarzuty karne – zeznawał dalej były kontroler ministerstwa finansów. Zarazem przyznał jednak, że to on napisał na polecenie zwierzchników zawiadomienie o przestępstwie.

Dodał jednak, że choć je napisał, to nie podpisał. - Trudno mi oceniać działania ministra - oznajmił.