Karapyta po wyjściu z sali rozpraw powiedział dziennikarzom, że będzie składał apelację od wyroku. - Jestem niewinny i tak się czuję – dodał.

Były marszałek województwa zaznaczył, że od początku tej sprawy żył „w poczuciu niewinności”. - Tak jest też do tej pory – powiedział.

Reklama

Zdaniem Karapyty, biorąc pod uwagę obszerność materiałów, które zostały zgromadzone w jego sprawie, to – według niego - Sąd Rejonowy w Przemyślu wykazał się dużą sprawnością.

Karapyta podkreślił, że wyrok dla niego jest niesatysfakcjonujący i niezadowalający.

Z postępowania dla mnie wynika dużo wniosków. Moją sprawę nazwałbym - w odniesieniu do takiej głośniej książki "Polowanie na generała", ja bym sparafrazował tytuł tej książki na "Polowanie na marszałka". Polowanie, które trwało nie od czasu, kiedy zostałem zatrzymany (…) tylko dużo, dużo wcześniej. To miało odzwierciedlenie w tych materiałach – uważa Karapyta.

Zapowiedział, że na pewno złożone zostanie odwołanie od wyroku. Były marszałek powiedział, że niektórych zarzutów został uniewinniony. - Biorąc to pod uwagę (…) widmo 12 lat zostało zmniejszone – podkreślił Karapyta.

12 lata to była maksymalna kara, jaka groziła Karapycie.

Reklama

Proces byłego marszałka rozpoczął się w kwietniu 2018 r. i toczył się przy drzwiach zamkniętych z uwagi na ważny interes prywatny pokrzywdzonych kobiet i oskarżonego, który zgodził się na podawanie danych personalnych i pokazywanie wizerunku.

Również ustne uzasadnienie wyroku odbyło się przy drzwiach zamkniętych.

Lubelska prokuratura oskarżyła byłego marszałka województwa podkarpackiego o korupcję, płatną protekcję i zgwałcenie. Postawiła mu łącznie 16 zarzutów. Najobszerniejsza część zarzutów wobec Karapyty dotyczy przestępstw urzędniczych, to znaczy płatnej protekcji i korupcji. Z części zarzutów w piątek Karapyta został uniewinniony.

Wraz z byłym marszałkiem województwa przed przemyskim sądem stanęło jeszcze dwóch innych oskarżonych: Henryk S. - były burmistrz Ustrzyk Dolnych, i Robert M. - były zastępca komendanta powiatowego policji w Jarosławiu.

W piątek Henryk S. został skazany m.in. za wręczanie łapówek Karapycie na 1 rok i 6 miesięcy w zawieszeniu na 5 lat i grzywnę 10 tys. zł. Natomiast Robert M. został skazany za ujawnienie Karapycie tajemnicy śledztwa na grzywnę w kwocie 3 tys. zł.

Proces trzech oskarżonych mężczyzn rozpoczął się po trzech latach od skierowania aktu oskarżenia, który wiosną 2015 r. trafił najpierw do Sądu Okręgowego w Rzeszowie.

Razem z nim oskarżonych zostało jeszcze osiem innych osób - sprawy sześciu zostały wyłączone do odrębnych postępowań, z których jedna poddała się dobrowolnie karze i została już prawomocnie skazana.

Rzeszowski sąd uznał, że właściwszym będzie przemyski sąd okręgowy, gdyż do najpoważniejszych przestępstw objętych aktem oskarżenia doszło w byłym woj. przemyskim i przekazał sprawę do Przemyśla.

W kwietniu 2016 roku proces Karapyty miał zatem ruszyć przed Sądem Okręgowym w Przemyślu, jednak wówczas się nie rozpoczął - sąd na niejawnym posiedzeniu przychylił się częściowo do wniosku obrońcy jednego z oskarżonych o wyłączenie siedmiorga oskarżonych, w tym Karapyty, do odrębnego postępowania i rozpoznania przed Sądem Rejonowym w Rzeszowie. Chodziło o zmniejszenie liczby osób oskarżonych w jednej sprawie, czyli o ekonomikę i szybkość procesu.

Od tego czasu sprawa byłego marszałka zaczęła krążyć między sądami, które kolejno wyłączały się z orzekania w tej sprawie. Ostatecznie sprawa trafiła do Sądu Rejonowego w Przemyślu.

Tu z kolei rozpoczęcie procesu opóźniała niezdolność do stawienia się przed sądem Karapyty, który przeszedł operację. Stosowne zaświadczenia, w tym od biegłych sądowych i ze szpitala, były przedstawiane sądowi.

W rezultacie proces ruszył 16 kwietnia 2018 r.

W okresie, jaki obejmował akt oskarżenia, Karapyta pełnił funkcje wojewody podkarpackiego, a później marszałka woj. podkarpackiego. Na te stanowiska desygnowany był przez Polskie Stronnictwo Ludowe, którego był wówczas członkiem. Z ugrupowania wystąpił po postawieniu mu zarzutów przez prokuraturę.

Jeden z zarzutów dotyczy zgwałcenia i molestowania seksualnego podległej Karapycie pracownicy. Miało do tego dojść w latach 1999-2001, gdy był on urzędnikiem jednego ze starostw powiatowych woj. podkarpackiego.

Karapyta w trakcie śledztwa nie przyznał się do popełnienia żadnego z zarzucanych mu czynów. Złożył w prokuraturze oświadczenia procesowe, w których zawarł swoje wyjaśnienia. Maksymalny wymiar kary, jaki mu groził, to 12 lat więzienia.