Zdenerwowanej łodziance nie podobał się zbieg okoliczności - pojawienie się na rozkopanych ulicach posiłków koparek, spychaczy i robotników. "Nawet straż miejska tu rano chodziła" - wyliczała i przekonywała, że na co dzień takich atrakcji nie widuje.

Zdenerwowanej kobiecie odpowiedział prezydent Łodzi Jerzy Kropiwnicki. Tłumaczył, że remont zaczął się, gdy znalazły się pieniądze. A premier dodał, że łodzianka powinna przyjechać do Warszawy, żeby zobaczyć, jak może być sparaliżowane remontowane miasto.

Reklama

Łodzianka oskarżyła też premiera, że gdy on mówi o walce z bezrobociem, ona musiała zwolnić osiem osób, których nie była w stanie utrzymać w pracy. Skarżyła się, że w czasie ostatnich trzech miesięcy w jej restauracji dramatycznie spadły obroty. A wszystko przez ciągnące się remonty, które odstraszają jej klientów.

Ale mieszkańcy Łodzi chcieli od premiera także obietnic dotyczących drogi S-8. "S-8 dla Łodzi" - krzyczeli, nie pozwalając premierowi dojść do głosu. Jarosław Kaczyński obiecał, że jeśli nadal będzie premierem, będzie zabiegał o to, by ta trasa przebiegała przez Łódź.

Reklama