Ministerstwo Zdrowia ogłosiło w czwartek, że w Polsce mamy 13 nowych przypadków zakażenia koronawirusem, łącznie 44. Fogiel pytany w Polskim Radiu 24, czy w porównaniu do innych krajów jest to optymistyczna informacja, czy też raczej jesteśmy wciąż przed zasadniczą falą wzrostową, ocenił, że jest trochę za wcześnie, żeby to oceniać.
Chcielibyśmy, żeby to u nas przebiegało w sposób możliwie łagodny, ale też przez cały czas chyba jednak trzeba mieć świadomość, że ten lawinowy wzrost zachorowań może jeszcze być przed nami. Jeżeli uda się go uniknąć czy ograniczyć, to dobrze, to wszyscy będziemy się cieszyć, ale jeszcze bym nie opuszczał gardy i nie chwaliłbym dnia przed zachodem słońca. W wielu krajach było tak, że dopiero w którymś momencie ten wzrost zachorowań zaczynał rosnąć w sposób wykładniczy - zauważył polityk.
Fogiel zapewnił, że sytuacja jest monitorowana. Na uwagę, że opozycja, a szczególnie politycy Platformy Obywatelskiej, w tym marszałek Senatu Tomasz Grodzki twierdzą, że rząd popełnił błąd kupując mało testów na koronawirusa, stwierdził, że ma wrażenie, iż "opozycja chwyciła się tematu testów i zrobiła z tego główną sprawę, którą stara się atakować rząd". - To by świadczyło o tym, że rzeczywiście te dotychczasowe działania są na tyle dobre, że nie bardzo jest się, mówiąc kolokwialnie, do czego przyczepić, więc "desperacko chwytamy się tych testów" - podkreślił.
Mamy tym momencie zapasów testów 60 tys., ten zapas jest odnawiany, więc mamy ten bufor bezpieczeństwa" - oświadczył. "Więc to nie jest tak, że mamy 60 tys. i koniec kropka, i zaraz mam ich zabraknie - podkreślił. Poseł zwrócił też uwagę, że "testy wykonujemy według wskazań i zaleceń lekarskich"; dodał, że są to zalecenia WHO.
Więc tutaj rzeczywiście mam wrażenie, że to jest jednak próba znalezienia politycznej pałki i niestety, też trochę może to skutkować wzbudzaniem niepokoju, może jeszcze nie paniki - podkreślił Fogiel. Powołując się na opinie GIS i resortu zdrowia przypomniał, że "testy wykazują wirusa, w którymś momencie, kiedy rzeczywiście można to wychwycić". Zaznaczył, że w sytuacji, w której każdy może się badać, badania te musiałyby być przeprowadzane co dwa dni i skutkować często złudnym poczuciem bezpieczeństwa. - Więc takie masowe testowanie też wydaje się nie być wskazane - ocenił polityk.
Fogiel był też pytany o wniosek kandydatki PO na prezydenta Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, żeby rodzice wszystkich dzieci z podstawówek dostali rekompensatę za opiekę nad nimi, gdy szkoły nie będą działały. "Jest takie niebezpieczeństwa, że teraz worek z zupełnie nieodpowiedzialnymi obietnicami się otworzy" - podkreślił.
Przypomniał, że ustawa przyjęta w Sejmie ws. walki z koronawirusem został przyjęta ponad podziałami politycznymi, a podczas poprzedzającego głosowanie posiedzenia sejmowej Komisji Zdrowia wprowadzono niemal wszystkie poprawki proponowane przez opozycję. - Jeżeli pani Kidawa-Błońska miała taki pomysł, to dlaczego jej koledzy partyjni na Komisji Zdrowia nie zgłosili tej poprawki? Pani marszałek zagłosowała za tą ustawą, uznając ją za właściwą, a teraz wyskakuje jak filip z konopi, z kolejnym pomysłem - zauważył Fogiel. Według niego sprawia to wrażenie działania ad hoc, tylko po to, żeby "gdzieś się pokazać, gdzieś zabłysnąć".