Choć zarówno Donald Tusk, jak i Lech Kaczyński deklarują chęć porozumienia się, nadal trwa zażarta walka między Platformą Obywatelską a PiS o dominację w polityce zagranicznej. PiS zarzuca PO, że nie liczy się z głową państwa, zaś PO zarzuca PiS i prezydentowi, że nie pogodzili się z wynikiem wyborów, pisze DZIENNIK.
Spotkanie na szczycie może odbyć się tylko w środę, bo w poniedziałek, czwartek i piątek Lecha Kaczyńskiego nie będzie w Polsce, zaś we wtorek do Brukseli leci Tusk. Już w sobotę premier przekonywał, że bardzo zależy mu na wyjaśnieniu wszystkich niejasności z prezydentem. "Pan prezydent jest głową państwa. Wie, że zależy mi na spotkaniu. Pan prezydent wyznaczy termin i ja się zjawię" - mówił Tusk. I dodał: "Chciałbym bardzo jednoznacznie uszanować konstytucyjne prawa i kompetencje prezydenta. Nie wyobrażam sobie prowadzenia polityki zagranicznej i obronnej bez kooperacji z panem prezydentem, ale oczekuję tego samego od prezydenta".
Z kolei wczoraj w "Kawie na ławę” w TVN prezydencki minister Michał Kamiński zapewniał, że jeszcze w tym tygodniu dojdzie do spotkania Lecha Kaczyńskiego z szefem MSZ. Zaznaczył, że na podobne spotkanie może też liczyć premier.
W ostatnich dniach padło dużo mocnych słów zarówno ze strony otoczenia Tuska, jak i Pałacu Prezydenckiego. Początkowo spór dotyczył jedynie osoby szefa dypolomacji Radosława Sikorskiego. Najpierw prezydent podważał jego kandydaturę na ministra. Konflikt zaostrzył się, kiedy w czwartek szef MSZ nie stawił się w Pałacu Prezydenckim na spotkanie z Lechem Kaczyńskim. Sikorski tłumaczył później, że nie mógł przyjść, bo w tym czasie był na nieformalnym posiedzeniu rządu w sprawie przyszłorocznego budżetu. Ale prezydent i tak odebrał to bardzo osobiście. "Było to jakby przedkładanie w sensie protokolarnym premiera przed prezydentem" – mówił w piątek w wywiadzie dla TVP Lech Kaczyński. Była szefowa MSZ, teraz szefowa Kancelarii Prezydenta Anna Fotyga, sprawę skomentowała jeszcze mocniej. Stwierdziła, że Sikorski zachował się niestosownie. "To nie Radosław Sikorski dyktuje terminy prezydentowi. Trzeba znać swoje miejsce w szeregu" - mówiła.
Sikorski nie jest jedynym powodem konfliktu na linii premier - prezydent. Napiętą już sytuację z Pałacem Prezydenckim zaogniła deklaracja Tuska o wycofaniu się Polski z wetowania negocjacji w sprawie przystąpienia Rosji do Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju.
Na tym konflikty się nie kończą. Zarówno politycy PO, jak i PiS kłócą się też o to, kto jest sporom winny oraz kto - premier czy prezydent - wykonuje więcej gestów, by owe spory zakończyć. Stawką w tej grze jest wizerunek obu najważniejszych w kraju polityków i zakres kompetencji, jaki uda im się dla siebie wywalczyć.
"Ciężar odpowiedzialności spoczywa na premierze i jego gabinecie" - mówi DZIENNIKOWI poseł PiS Tadeusz Cymański. Z tym nie zgadza się Platforma. Szef komisji spraw zagranicznych w Parlamencie Europejskim Jacek Saryusz-Wolski podkreśla, że premier wielokrotnie wykonywał przyjazne gesty w kierunku prezydenta.
Mimo zaciętej przepychanki polityków PO i PiS premier Tusk i prezydent Kaczyński sami próbują konfliktu już nie zaostrzać. Tym bardziej że za dwa tygodnie razem pojadą na szczyt do Lizbony, gdzie zostanie podpisany unijny traktat reformujący. Dlatego, zanim to nastąpi, postarają się o wyciszenie emocji.
Czego można spodziewać się po spotkaniu prezydenta z Sikorskim? Politycy PiS chcieliby, żeby szef dyplomacji przeprosił Lecha Kaczyńskiego. Sikorski z kolei uważa, że Lechowi Kaczyńskiemu przeprosiny wprawdzie się należą, ale od jego urzędników. "Przeprosiny winni są panu prezydentowi ci urzędnicy jego kancelarii, którzy zamiast podać nowy termin, wtedy, gdy o to prosiłem, np. dwie godziny później albo następnego dnia, epatowali całą Polskę agresywnymi konferencjami prasowymi" - mówił wczoraj Sikorski.
A czego można się spodziewać po spotkaniu premier - prezydent? Zarówno PiS jak i PO zgodnie podkreślają, że ich relacje muszą się dobrze układać, bo będzie to służyło interesowi Polski. Nie ma jednak zgody co do tego, kto komu powinien ustąpić.