Sytuacja w ochronie zdrowia wyrasta na główną oś konfliktu politycznego. Przed poświęconą jej dzisiejszą Radą Gabinetową politycy PO i PiS nie ukrywali, że szykują się do ostrego starcia. Coraz głośniej o swoje dopominają się też lekarze. Na propozycję minister Ewy Kopacz, by wzięli udział w "szczycie zdrowotnym" z udziałem premiera, odpowiadają: "Dobrze, ale chcemy gwarancji wzrostu płac".
Pół tysiąca lekarzy obradujących w weekend w Warszawie miało dla rządu jasny przekaz: bez zwiększenia nakładów na ochronę zdrowia żadna reforma systemu nie ma prawa się powieść. Lekarze domagają się m.in. zwiększenia składki zdrowotnej do 13 proc. i gwarancji wzrostu płac. "Część dodatkowych środków musi się pojawić natychmiast" - apelował do rządu prezes Naczelnej Izby Lekarskiej Konstanty Radziwiłł.
Kiedy minister zdrowia Ewa Kopacz wchodziła na mównicę, lekarze powitali ją oklaskami. Nie była to jednak oznaka kurtuazji. Dzień wcześniej nie mieli oporów, by bezlitośnie wygwizdać wiceministra zdrowia za rządów PiS Bolesława Piechę. "Takiego kredytu zaufania, jaki ma pani, nie miał dotychczas żaden minister" - zapewniał Radziwiłł.
Jednak gdy Kopacz po raz kolejny sprzeciwiła się podniesieniu składki, entuzjazm opadł. "Mówimy <nie> dolewaniu pieniędzy do niewydolnego systemu" - twardo zapowiedziała. Po czym zaprosiła Radziwiłła do udziału w "szczycie zdrowotnym" z udziałem premiera Donalda Tuska. Lekarze przyjęli zaproszenie, ale nie pozostawili złudzeń: od szefa rządu będą żądać gwarancji stopniowego wzrostu płac do poziomu dwóch średnich krajowych dla lekarza bez specjalizacji i trzech - dla specjalisty.
W sobotę Ewa Kopacz przekonywała lekarzy, że nie chce, by reforma systemu stała się pretekstem do "bitwy politycznej". Ale emocje przed dzisiejszą Radą Gabinetową dają inną prognozę. Politycy PO i PiS przyznają, że spodziewają się ostrego starcia podczas spotkania w Pałacu Prezydenckim.
Przedsmak tego mieliśmy wczoraj w "Siódmym dniu tygodnia" Radia ZET. Szef klubu parlamentarnego PO Zbigniew Chlebowski po raz kolejny powtórzył, że podczas czwartkowych konsultacji u prezydenta Platforma zaproponowała Lechowi Kaczyńskiemu współpracę legislacyjną. Ale prezydent Kaczyński odmówił. Relację Chlebowskiego zdementował wiceszef Kancelarii Prezydenta RP Robert Draba, który stwierdził, że do tej pory przedstawiciel Lecha Kaczyńskiego nie otrzymał zaproszenia na posiedzenie rządu.
Jedynie rzeczniczce Tuska Agnieszce Liszce nie brakowało optymizmu: "Deklarację pana prezydenta o gotowości włączenia się w rozwiązywanie trudnych problemów przyjmujemy z radością. Ale oczekujemy merytorycznej rozmowy".
Wypowiedzi polityków PiS były mniej kurtuazyjne. "Oczekuję, że pan premier postanowi rozmawiać w końcu o planach reform ze wszystkimi środowiskami politycznymi i nie będzie się uchylał od rozmów" - mówił ostro Mariusz Kamiński z PiS.
A Elżbieta Radziszewska (PO) zapytana przez nas, czego oczekuje po Radzie Gabinetowej, mówiła wprost: "Szczerze? Niczego. Nie podejrzewam, żeby pan prezydent, który reprezentuje jednak interesy PiS, zgodził się na konstruktywną współpracę. Głęboko ubolewam, że środowisko prezydenta wplątuje go w gry polityczne".
Zarówno politycy PiS, jak i Platformy wieszczą, że ich poniedziałkowe spotkanie u prezydenta w sprawie naprawy sytuacji w służbie zdrowia skończy fiaskiem. DZIENNIK cytuje dziś obie strony konfliktu. Z wypowiedzi wynika, że spotkanie Rady Gabinetowej w Pałacu Prezydenckim skończy się wręcz awanturą.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama