Ładnie zapakowaną paczkę od byłego prezydenta dla Saby Ludwik Dorn odebrał wczoraj. Sam poseł PiS komentować sprawy nie chciał. "Pan marszałek uważa, że w ten sposób dług pana prezydenta Kwaśniewskiego wobec Saby został spłacony. I uważa sprawę za zakończoną" - mówi DZIENNIKOWI asystent Dorna Grzegorz Owsianko.
Rzeczywiście, dług Aleksander Kwaśniewski wobec Saby miał. To ona pomogła mu zwyciężyć w plebiscycie "Srebrne Usta” 2007 organizowanym przez radiową Trójkę. Słuchacze stacji nagrodzili byłego prezydenta za jego słynną wypowiedź podczas ubiegłorocznej konwencji wyborczej LiD w Szczecinie. "My wiemy, jak było, i nie idźcie tą drogą! Jarosławie Kaczyński! Lechu Kaczyński! Ludwiku Dorn i Sabo! Nie idźcie tą drogą!” - apelował wówczas do polityków PiS osłabiony "wirusem filipińskim” były prezydent.
"Kwaśniewski wziął <Srebrne Usta>, a moją Sabę dziennikarze z brukowców ciągle szarpią" - komentował nagrody dla byłego prezydenta rozgoryczony Dorn.
Dlatego Kwaśniewski postanowił się Sabie odwdzięczyć. Tym bardziej, że jak przyznał w TVN 24, sam miał kiedyś psa, który wabił się właśnie Saba.
Czarna sznaucerka posła PiS do polskiej polityki wkroczyła w maju 2007 r. To właśnie wtedy marszałek Ludwik Dorn przyprowadził ją do Sejmu, bo sama nie mogła zostać w domu. Posłowie innych partii byli oburzeni. Kilku z nich w geście protestu, że z parlamentu robi się zwierzyniec, też przyszło na Wiejską ze swoimi czworonogami. Saba stała się też bohaterką wyborczej reklamówki Lewicy i Demokratów. W spocie pojawiła się informacja, jakoby miała pogryźć meble w MSWiA. Dorn - ripostując, że to kłamstwo - skierował sprawę do sądu. Wygrał. I LiD musiał za spot przeprosić.
Czy politycy lewicy, wzorem Kwaśniewskiego, zamierzają zrekompensować Sabie wyborczą kampanię? "Zapłaciliśmy za to, przegrywając w sądzie" - mówi DZIENNIKOWI szef SLD Wojciech Olejniczak. Podkreśla jednak, że gest byłego prezydenta mu się podoba. "Jeżeli skończą się smakołyki, które przesłał pan prezydent Kwaśniewski, to oczywiście wspomożemy psa pana Dorna. Nie ma sensu, żebyśmy robili to teraz. Przecież nie możemy zarzucić Saby takimi dużymi ilościami karmy, bo może się przeterminować" - zaznacza Olejniczak. I zapowiada: "Saba zawsze może na nas liczyć!"